Kadra plażowa PZW na MŚ w La Tremblade, Francja 2021 – okiem sztabu trenerskiego

CZĘŚĆ I

Na start

Kilkanaście miesięcy przygotowań, planowania oraz niemal cała doba podróży przez całą Europę, nad atlantyckie wybrzeże Francji, do miejscowości La Tremblade. Wszystko po to, aby zbliżyć nasz sport plażowy do poziomu światowego oraz zmierzyć się z najlepszymi ekipami na świecie. Przyjeżdżamy z doświadczeniami z wcześniejszych MŚ w Irlandii i Walii. Lekcje zostały odrobione, a my z nowym bagażem doświadczeń meldujemy się na miejscu. Zdajemy sobie jednak sprawę z odległości, która dzieli nas od najlepszych światowych ekip, które zawitały w La Tremblade.

Z uwagi na obostrzenia pandemiczne, na miejscu melduje się „tylko” dziesięć ekip, w tym najsilniejsze światowe potęgi wędkarstwa plażowego, w tym: Hiszpania, Portugalia, Włochy, Holandia, Belgia, Francja, a także Chorwacja, Niemcy oraz Grecja.

Naszej Kadrze – dzięki wsparciu otrzymanemu z Polskiego Związku Wędkarskiego – udało się dotrzeć do La Tremblade na tyle wcześnie, żeby zapoznać się przez kilka dni z wszystkimi łowiskami, które organizatorzy przygotowali na zawody. I właśnie o tym, będzie traktowała pierwsza część opracowania, które dla Was przygotowaliśmy.

Nasz świetnie prezentujący się DREAM TEAM na plaży La Pointe Espagnole

Plaża L’Embellie

Na plażę L’Embellie trafiamy – niejako przymusowo – w dniu naszego przyjazdu. Plany były inne, ale organizatorzy pokrzyżowali nam lekko szyki i opóźnili zakwaterowanie. Dodatkowo okazało się, że przynęty zamówione do treningu też będą później. Niemniej późnym popołudniem, meldujemy się na jednej z najtrudniejszych plaż, w momencie maksymalnego przypływu.

Zaskakuje nas spora liczba plażowiczów, która wymusza podzielenie zespołu na dwie grupy oddzielone od siebie ok 200-250 metrów. Jedna grupa, łowi na przyboju z wysokimi falami. Druga, niemalże na totalnej flaucie. Dwa światy i dwie strategie. Summa summarum – z łowienia wychodzimy na tarczy. Padają pierwsze ryby: basy, sola oraz mulet. Widać, że zestawy i taktyka działają. To, na co zwracamy od razu uwagę, to wyjątkowa różnorodność stanowisk, położonych przecież nie tak daleko od siebie. A także słabe żerowanie ryb, z uwagi na silne słońce.

Arek Kąkol z muletem złowionym na pierwszym treningu

Marcin Kulczyk - trzykrotny uczestnik MŚ w wędkarstwie plażowym - już w pierwszym treningu pokazał klasę

Plaża La Pointe Espagnole

Przepiękna plaża położona kilka kilometrów – za cyplem – na zachód od L’Embellie, to nasz cel na drugi dzień pobytu. Przejście na plażę z wyjątkowo ciężkim, morderczym podejściem. Tylko dla prawdziwych twardzieli, ale za to w przepięknej scenerii. Widziałem wiele plaż, ale ta rzuca na kolana. Mój trenerski nos podpowiada mi, że dzisiaj połowimy i nie mylę się.

W trakcie czterogodzinnej sesji łowimy sporo ryb. Różne odmiany basów (w tym głownie bar mouchete) oraz mulety.

Fale w szczycie pływu dochodzą do 1.5 metra, a różnica fali pływu to około 4 metry. Trzeba sprawnie poruszać się po plaży i umiejętnie zarządzać całym ekwipunkiem tak, aby się nie pogubić na szybko napływającej wodzie, która wlewając się od tyłu, odcina szybko drogę powrotu na stanowiska. Wszyscy poradzili sobie nienagannie, ale jest sporo wniosków do wyciągnięcia. Zwłaszcza w kwestii efektywnego łowienia, w momencie wlewania się fali od tyłu i zaniku brań od przodu. Wiemy, gdzie są ryby, widzimy je na płytkiej wodzie, ale trudno je złowić. Chyba wiemy, gdzie tkwi „problem” i jutro to sprawdzimy.

Niemniej sesję kończymy na bardzo duży plus. Sprawdziła się taktyka, zestawy, umiejętność obróbki i prezentacji przynęt. Słowem wszystko zagrało.

Teraz nie pozostaje nic innego, jak popracować nad automatyzmem tak, aby złowić jak najwięcej ryb, na największej fali przypływu. I robić to w miarę regularnie, bez przestojów. To w naszej ocenie, w każdej sesji zadecyduje o sukcesie.

Dodatkowo, trzeba umiejętnie zastosować w odpowiedniej chwili te zestawy, które będą działać najbardziej efektywne. Na koniec umiejętnie je umieścić w odpowiednim miejscu, z odpowiednią przynętą i ciężarkiem. Jeden błąd równa się brakiem łowionych ryb, a wypadkowych decydujących co w danej chwili będzie najskuteczniejsze, jest kilkanaście.  

Nasz Kadrowicz, Michał Abramczuk z bar muchete, odmianą basa, którą poławialiśmy najczęściej na plażach La Tremblady. Pewnie się zastanawiacie dlaczego Michał ma założoną rękawiczkę? Wszystko z uwagi na kilkunastodniowy kontakt placów z sokami z robaków. Rękawiczki chronią place przed zbytnim podrażnieniem, spuchnięciem i towarzyszącym bólem.

Po zakończonej sesji spotykamy się na plaży po to, aby na gorąco wymienić spostrzeżenia. Okazuje się, że w trakcie sesji, byliśmy wnikliwie obserwowani przez naszych przyszłych rywali i nie obyło się bez „przypadkowego” nagrywania naszych poczynań na plaży. To pokazuje, że radziliśmy sobie w tym dniu bardzo dobrze i złowiliśmy naprawdę sporo ryb. Czego nie obserwowaliśmy u pobliskich ekip, a obserwowaliśmy ich także wyjątkowo wnikliwie. Nie posunęliśmy się jednak do podsyłania „wysłanników” w celu ukrywanego nagrywania na stanowiskach.

Wieczorem – jak zwykle – podsumowanie, wnioski z całego dnia i omówienie strategii na dzień następny. Po kolacji nasi zawodnicy – jak zwykle każdego dnia – dopieszczają zestawy i cały ekwipunek.

Plaża Palge du Phare

Piękna plaża, położona w okolicy latarni morskiej – oddalona około 20km od LaTremblade – to nasz cel na trzeci dzień treningu. Mordercze dojście na plażę, przez olbrzymią wydmę, wyciska z nas „siódme poty”. W transporcie na olbrzymią wydmę, pomagają nam ochoczo plażowicze.

Na plaży pojawiamy się na początku przypływu, więc w trakcie krótkiej odprawy sztabu trenerskiego i 45 minut przygotowania stanowiska, woda zalewa większość olbrzymiego sandbaru (odpowiednik naszej rewy, wypłycenia) wlewając się tuż przed stanowiskami.

Za nami – w odległości około 80 metrów znajduje się „półka” głównej plaży. Widać, że na szczycie fali przypływu, miejsca w okolicach sandbaru, będą położone około 4-5 metrów poniżej poziomu wody.

Łowienie zaczynamy – w zależności od stanowiska – w wodzie „po łydki” lub „po kolana”. Lekcje z dnia wczorajszego odrobione nienagannie, bo padają masowo pierwsze małe basy a także turboty, które w zawodach będą wyjątkowo dobrze punktowane.

W miarę napływania wody ryby żerują dobrze. Padają też mulety, które zdecydowanie reagują na ruch podciąganej przynęty. W miarę napływania fali przypływu brania małych ryb ustają. Ryby pojawiają się w okolicach 10 – 40 metrów od brzegu, ale dosyć nieregularnie. Szukamy miejsca najlepszych brań i okazuje się, że po większe ryby, należy sięgać na długościach 100-120 metrów wzwyż.

Nasz kadrowicz i Mistrz Polski, Grzegorz Krężel, radził sobie także wyśmienicie z ..rybkami akwariowymi-:))), które też punktowały!

Duże basy stoją i żerują w pianie na odległym sandbarze. Także przemieszczają się w okolicy sandbaru w zagłębienia dna poszukując pożywienia. Dno plaży – co widać na powyższych zdjęciach, jest wyjątkowo twarde z licznym dołkami, wiec jest to świetne miejsce do umieszczenia zestawów.

Każdy daleki rzut, kończy się wyjęciem pięknej ponad 35 centymetrowej ryby. Niestety nie wszyscy, na czas podjęli decyzję o „przełączeniu” się na maksymalny zasięg. I mimo, że bardzo aktywnie szukali ryb na krótkim dystansie i łowili pojedyncze ryby, to jednak zabrakło rzutów na maksymalnym zasięgu, które dawały szansę na złowienie większej ilości (i zarazem większych) i wysoko punktowanych ryb. To kolejna lekcja.

Piękny i wysoko punktowany Bar muchete złowiony przez Piotra z oddalonego o 100 metrów od brzegu sandbaru

Niemniej czterogodzinna sesja wypadła pozytywnie, a w nagrodę czekała na nas powrotna i mordercza wspinaczka na mega wydmę. Wieczorem – jak co dzień – podsumowanie dnia, czas na wnioski i planowanie na dzień następny. „Dokręcanie” zestawów i „dopieszczanie” sprzętu.

Sztab trenerski "zamyka drzwi" na plażę du Phare po świetnym drugim dniu treningów. Za nami przepiękna i majestatyczna latarnia morska.

Plaża La Bouverie

To nasz cel na sobotę, zaraz po porannym oficjalnym spotkaniu Kapitanów oraz rejestracji wszystkich uczestników. Wszystko odbywa się zgodnie z protokołem Covidowym. Są badania, testy, rozmowy z lekarzem.

Uwijamy się dosyć szybko i późnym popołudniem „lądujemy” na plaży.

Mieliśmy jechać na plażę St. Palais, ale spodziewałem się z Piotrem, że ta akurat plaża, zostanie wybrana na trening, bądź zostanie wycofana – i jak okazało się później – mieliśmy przysłowiowego, trenerskiego nosa.

Po zajęciu stanowisk na La Bouverie okazuje się, że nie jest różowo. Mocno świeci słońce, które w naszej ocenie osłabi żerowanie ryb. Na plaży sporo ludzi. Dodatkowo wynikła mała awantura z lokalnymi surferami, którzy myślą, że cały brzeg należy do nich. Kończy się niemiłą awanturą i świadomością, że Francuzi nie są wcale tacy gościnni?

Efektem, przenosimy część stanowisk, jednak surferzy panoszą się na falach psując nam trochę trening. Niemniej nie było najgorzej, bo po dwóch godzinach docierają nas nasi przyjaciele z ekipy Grecji, którzy zdecydowali się pojechać na plażę St. Palais. Jakież było ich zdziwienie, kiedy się okazało, że w sobotnie popołudnie, nie dało się wejść z wędkami na plażę. W związku z tym, zdecydowali się dołączyć do nas i razem kontynuowaliśmy łowienie.

Paweł Przewrocki, zwycięzca cyklu GPx Polski 2019 radził sobie znakomicie na plażach w okolicach La Tremblade

Stanisław Szymański - jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Kadry - upodobał sobie łowienie dubletów

Po powrocie do bazy obiad, podsumowanie dnia, wnioski analiza i planowanie na najbliższy dzień.

W sztabie trenerskim decydujemy, że w niedzielę zespół dostaje wolne tak, aby przygotować się do popołudniowej ceremonii otwarcia i poniedziałkowego oficjalnego treningu. My zaś mamy plany na poranek na plaży St Palais.

Plaża Saint Palais

Z Piotrem – II Trenerem – wstajemy przed wschodem słońca tak, aby skoro świt stanąć na piasku plaży St.Palais, na której nas jeszcze nie było.

Mamy tylko dwie godziny na pełne rozpoznanie łowiska i testowanie strategii, zgodnie ze wskazówkami otrzymanymi od naszych francuskich przyjaciół.

Plaża jest tu zdecydowanie inna od pozostałych. Wyjątkowo wypłaszczona, z miękkim piaskiem i jest dosyć wąska. Już teraz wiem, dlaczego Grecy nie pomieścili się tu wczoraj ze sprzętem.

Kilka minut na rozłożenie sprzętu i pierwsze rzuty. Blisko nie ma co szukać ryby. Takie są szybkie wnioski. Przerzucenie zestawów na 120 metr wzwyż daje pierwsze ryby.

Ryby prezentują się przepięknie w promieniach wschodzącego słońca. Kluczem do sukcesu okazało się umieszczenie przynęty na długim dystansie. Każdy rzut poniżej 120 metra, skutkował brakiem brań. Prosta zasada – nie dorzucisz więc nie połowisz.

Po dwóch, godzinach wracamy do bazy na śniadanie.  Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów połowu, jednak przewidujemy, że plaża ostatecznie nie zostanie włączona do zawodów. I jak się później okazuje, mieliśmy rację.

Pierwszy Trener Kadry PZW z pięknym egzemplarzem Maigre. Ryba wzięła przynętę z odległości ponad 120 metrów
Piotr Badełek, II Trener Kadry PZW, z piękną zdobyczą z plaży St. Palais

Ceremonia otwarcia Mistrzostw Świata

Dla każdego z nas, to zawsze wielkie emocje, reprezentować swój kraj i odśpiewać Mazurek Dąbrowskiego, podczas ceremonii otwarcia Mistrzostw.

Niektórzy z nas doświadczają tej pięknej chwili po raz trzeci. Jest gwarno i kolorowo. Są przemówienia. Wspólne zdjęcia, jednak w powietrzu czuje się napiętą atmosferę, jutrzejszego oficjalnego treningu.

Z uwagi na obostrzenia Covidowe, ceremonia otwarcia, odbyła się bez typowego przejścia wszystkich ekip z flagami przez miasteczko – notabene bardzo ładną La Tremblade. Zaś sama ceremonia miała miejsce centrum miasta przy głównym deptaku.

Okazało się, ze na miejscu w La Tremblade, są także fani polskiej reprezentacji
Kadra plażowa Polskiego Związku Wędkarskiego w towarzystwie Panów: Prezydenta FIPS-M Gilberta Zangerle oraz Sekretarza FIPS-M Attilio la Porta

Chcąc zakończyć dzień w sposób relaksujący, żeby zminimalizować stres zawodników związany z jutrzejszym oficjalnym treningiem, zapraszam moich Kadrowiczów na szklaneczkę piwa. Nic z tego!! Nie ma mowy. Wracamy do hotelu, aby „zbroić” się na jutro.

Śmieję się pod nosem, że zostanie wypić samemu szklaneczkę wina przy kolacji. Jak się okazało – nie udało mi się ich namówić do końca wyjazdu!! Co za sportowa postawa!

Druga część relacji – w której przedstawię szczegóły rywalizacji sportowej – już wkrótce.

Trener Kadry PZW w wędkarstwie plażowym, Andrzej Jaworek, 8-10-2021