Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 5 – Luty’24

Wyposażenie plażowego twardziela – lekka galanteria plażowa

Lekka galanteria, to przydane elementy plażowego wyposażenia, które nie zajmują dużo miejsca, a w większości przypadków są niezbędne. Jestem pewien, że większość z nich, znajduje się w Waszym słodkowodnym arsenale. Wykorzystacie je także z powodzeniem, na bałtyckiej plaży.

Kilka z omawianych w dzisiejszym odcinku elementów, jest dedykowanych głównie do wędkarstwa plażowego, ale nie będzie to dużym obciążeniem dla Waszej kieszeni, jeżeli zdecydujecie się na ich zakup.

Metalowe co nieco

Ostre nożyczki na plaży, to podstawa. I bynajmniej nie służą najczęściej do przecinania żyłek, plecionek, a głównie do przygotowywania przynęt oraz filetów. Nożyczki są o wiele wygodniejsze, bardziej poręczne w użyciu i zdecydowanie bezpieczniejsze od noża. Więc o ile noża, używam w zasadzie tylko do filetowania lub „oprawiania” złowionych ryb, o tyle nożyczki, są bezwzględnie koniecznie, do pełnej obróbki przynęty. Muszą być jednak zawsze ostre. Od kilku sezonów używam nożyczek firmy Mustad, które dostałem w prezencie od mojego kolegi i są po prostu niezawodne oraz ciągle ostre!

W swoim metalowym arsenale posiadam także oryginalny, chirurgiczny pean (a właściwie dwa – w dwóch różnych rozmiarach), które służą mi najczęściej, do odhaczania złowionych ryb.

W swoim pudełku, mam także szczypce oraz obcinaczki do paznokci. Szczypce z wąskim zakończeniem, mają wielorakie zastosowanie – mogą w niektórych przypadkach służyć do odhaczania wyjątkowo kąśliwie zaciętych ryb, a także stanowić typowy przyrząd służący do zaciskania, zaciągania węzłów, zestawów, śrucin itp. Obcinaczki do paznokci, zna chyba każdy wędkarz i nie trzeba przedstawiać ich wędkarskich zalet.

Igły

Uzupełnieniem galanterii metalowej, będą wszelkiego rodzaju igły, które są bardzo pomocne, podczas przygotowania przynęt, nawlekania robaków czy komponowania „przynętowych kanapek”. Na koniec całej operacji przygotowywania przynęty, nawlekamy wszystko na haczyk, właśnie przy użyciu igły, której jeden z końców – pusty w środku – pozwala na zaczepienie grota haczyka i przewleczenie całego „burgera”.

Wszystkie elementy metalowe, których używamy na plaży, powinny być wykonane z wysokogatunkowej stali. Po każdym wędkowaniu, wszystkie „metale” (zwłaszcza te słodkowodne), koniecznie wypłuczcie pod bieżącą wodą. Zapobiegniemy w ten sposób ich szybszemu zużyciu, stępieniu i korozji. Niemniej mimo konserwacji, często trudno się pozbyć wpływu „zęba czasu” i co jakiś czas nas sprzęt, będzie potrzebował wymiany.

Te elementy, które widzicie na powyższym zdjęciu, są już bardzo wysłużone, bo mają kilka lat, ale wciąż dobrze spełniają swoją rolę.

Portfel dobry na wszystko

To, że portfel jest dobry na wszytko – zwłaszcza pełny – wie chyba każdy. I chyba nie rzadziej niż w codziennych realiach, pełny i dobrze zaopatrzony portfel, przyda się zawsze na plaży.  I nie mowa tu o klasycznych portfelach, w których gromadzimy banknoty, ale o portfelach, w których przechowujemy plażowe zestawy.

Osobiście bardzo je lubię i wszystkim gorąco polecam. Zajmują mało miejsca, są lekkie, a przezroczyste torebki, w których umieszczamy zestawy w przejrzysty sposób, ukazują swoją zawartość.

Zamiast klasycznych porfeli używam zamiennie torebek strunowych, ktore spinam często metalowym klipsem biurowym, wrzucam do pudełka lub skrzyni plażowej. Torebki strunowe opisuję markerem.

Zaletą takiego rozwiązania jest to, że nie zajmują one wiele miejsca. Często zestawy w torebkach strunowych, można wrzucić prosto do kieszeni pokrowca na wędki, wrzucić parę cięzarków i jesteśmy gotowi do wyjścia na plażę!

Krążkowy zawrót głowy

Lekkie, wykonane z miękkiej pianki krążki na zestawy, są świetną alternatywą dla klasycznych portfeli. Zajmują więcej miejsca, ale w zamian, pozwalają na lepszą segregację, wizualizację oraz uporządkowanie zestawów.

Różne kolory krążków, pozwalają na komponowanie grup zestawów kolorystycznie, w odniesieniu do gatunku poławianej ryby lub typu i charakterystyki zestawu.

Najwygodniejszym miejscem do przechowywania krążków są specjalne pudełka, które kupujemy w komplecie wraz z krążkami lub umieszczamy je pod wiekiem pudeł plażowych w specjalnie do tego celu przymocowanych drabinkach, w które wsuwamy krążki. Zobaczcie sami na poniższe zdjęcia.

Dodatkowo krązki wyposażone są często w dedykowane naklejki, na których możemy dokładnie opisać wszelkie detale, które charakteryzują każdy z zestawów, nawinięty na krążek.

Niezastąpiona nić

Dobra elastyczna nić to coś, bez czego w wędkarstwie plażowym nie można się obejść i powinna się znaleźć bezsprzecznie, na wyposażeniu każdego wędkarza plażowego. Także tego mniej zaawansowanego.

Nici służą do odpowiedniego uformowania i przygotowania zestawu przynęt na haczykach. Z jednej strony osiągamy odpowiednią formę. Z drugiej strony zmniejszmy ryzyko zerwania przynęty z haczyków, podczas energicznego zarzutu. Nici, możemy zastosować zarówno do przynęt miękkich i żywych, ale też martwych czy mrożonych, takich jak: klasyczne robaki, dżdżownice, bałtyckie krewetki (garnele), bałtyckie tubisy, dobijaki czy szproty oraz filety z ryb czy owoców morza.

Pamiętajcie o tym, że w morzu woda jest w ciągłym ruchu, więc dobre przymocowanie i prezentacja przynęty jest podstawą sukcesu. Nici mają swoją grubość, a co za tym idzie elastyczność – więc każdorazowo musicie wybrać odpowiednią dla Was wersję. Zazwyczaj okreśła się je jako cienkie, średnie i grube.

Oświetlenie – czołówki

W związku z tym, że często łowimy po zmroku, dobra „czołówka” jest wyposażeniem, bez którego trudno się obejść. Także i głównie ze względów bezpieczeństwa. Ręce pozostają całkowicie wolne, a my dzięki dobrej koordynacji ruchów głową, możemy zarówno oświetlać przedpole jak i strefę, w której przygotowujemy zestawy, przynęty czy też operujemy wędkami.

Czołówka musi być odporna na przenikanie wody, wilgoci i mieć kilka stopni regulacji jasności światła, bowiem innego (mniejszego) natężenia światła używamy do przygotowywania przynęt, a innego (silniejszego) do oświetlania terenu.

Na wyposażeniu powinniśmy mieć zawsze zapasową czołówkę, zapasowe baterie lub akumulatorki. Osobiście zawsze zabieram ze sobą jedno i drugie. Polecam Wam właśnie takie rozwiązanie, bo bezpieczeństwa na plaży nigdy za wiele.

Plażowa chłodziarka

Powtarzam to zawsze jak przysłowiową mantrę, ale odpowiednia jakość przynęt, to w dużej mierze, sukces naszego połowu. Dlatego namawiam do przetrzymywania przynęt w odpowiednich warunkach i nie chowania ich „po kieszeniach”. Nawet jeżeli zabieramy ze sobą kilka pudełek robaków, czy też „mrożonki”, nie wystawiajmy ich na działanie zbyt wysokiej temperatury, słońca i wysuszającego wiatru.

Wystarczy, że zastosujemy najprostsze rozwiązanie i umieścimy je, w plastikowym zamykanym pudełku po lodach. Z jednym albo dwoma cienkimi wkładamy chłodzącymi. To już będzie duży sukces.

Dla bardziej zaawansowanych polecam tzw. cool-boxy, które omówimy przy okazji odcinka o przynętach. Jak wygląda klasyczny cool-box możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Co ważne, po włożeniu przynęt i wkładów chłodzących, można je szybko zamknąć zamkiem błyskawiczym lub zamknąć po prostu wieczko i w drogę!

Dobrze izolowany cool-box jest w stanie utrzymać temperaturę bliską zera przez kilka lub kilkanaście godzin (wszystko z zależności od temparatury zewnętrznej).

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 4 – Styczeń’24

Wyposażenie plażowego twardziela – czyli o „wadze tematu”.

Kontynuując opis najbardziej przydatnych elementów plażowego wyposażenia, wybór, ocenę, czy też celowość zastosowania, pozostawiam Wam. Wszystko będzie zależeć od Waszych potrzeb i stopnia zaawansowania. Jednocześnie chciałbym jasno podkreślić, że aby zacząć przygodę z „plażingiem”, na początku wykorzystacie to, co macie w swoim słodkowodnym arsenale. Niemniej namawiam, żebyście spróbowali wyjść, poza etap całkowitego minimalizmu tak, aby łowienie było bardziej komfortowe i przyniosło więcej satysfakcji. A jak to zrobić? O tym dowiecie się z dzisiejszego odcinka, w którym przedstawię kilka gabarytowo większych, elementów plażowego ekwipunku.

Kategorie wagowe na plaży?

Często (żartobliwie) dzielę wędkarzy plażowych – tak jak sportowców niektórych dyscyplin – na kategorie wagowe. I to nie w kwestii masy ciała, ale wagi sprzętu, który zabierają na plażę. Mam nadzieję, że nikt się na mnie nie obrazi – wręcz przeciwnie, wywoła to uśmiech – bowiem każda z kategorii, ma swoje zalety oraz wady, a będzie to wyjściem do dyskusji o „wadze tematu”. Wspominam o tym, bowiem „waga sprzętu” nie decyduje o wyniku, ale w określonych „okolicznościach przyrody” ma znaczenie. Rozsądne i przemyślane wyposażenie, daję większą paletę możłiwości i alternatyw, co przy dynamicznym „plażingu”, jest niejednokrotnie kluczowe.

Wyróżniam więc, wakacyjną kategorię słomkową – kiedy na plażę ruszamy z kijem, kołowrotkiem i pudełkiem robaków. Waga musza, to dwa kije i dwa pudełka robaków. Może lecz nie musi, zdarzyć się podpórka. Kategoria kogucia, to dwa kije, dwa pudełka, pokrowiec na wędki i sztyce. W wadze półśredniej, zamiast sztyc, dochodzi stojak i siedzisko. W kategorii średniej pojawia się wózek, zaś w półciężkiej dochodzi skrzynia plażowa. Waga ciężka to już pełen wypas z namiotem plażowym. Oczywiście mamy do czynienia także z kombinacjami kategorii-😊 Zastanówcie się koniecznie, w której kategorii się teraz znajdujecie?

Z doświadczenia wiem, że w przypadku, gdy wpadniecie w szaleństwo „wyścigu zbrojeń”, trzeba później pracować nad ciągłym „odchudzaniem” naszego ekwipunku, pozostawiając tylko niezbędne rzeczy, dopasowane do naszych aktualnych potrzeb.

Pamiętajcie o tym, że często łowimy po zmroku, więc „ogarnięcie” całego wyposażenia przed i po łowieniu, jest tym bardziej skomplikowane. Wszystko musi być usystematyzowanie i mieć swoje miejsce. Nie idźcie w kierunku pakowania wszystkiego w dziesiątki toreb, torebek czy pudełeczek, bowiem jedno „pomieszczenie plażowe” całkowicie starczy.

Z mobilnym „pomieszczeniem” na plażę?

Najlepszym i najpraktyczniejszym wyjściem, a jednocześnie impulsem do ograniczenia ilości sprzętu oraz rozsądnego spakowania całej galanterii plażowej, jest dedykowana skrzynia plażowa. Uważam, że nie ma nic prostszego i funkcjonalnego. Dobra i pojemna skrzynia, jest wykonana z bardzo odpornego, lekkiego tworzywa. Chroni przed sypiącym piaskiem i wodą oraz wilgocią. Może służyć jako stolik, siedzisko, deska do oprawiania złowionych ryb, miara oraz miejsce do przygotowywania przynęt, czy zestawów. Pozwala na wrzucenie wszystkiego w jedno miejsce i usystematyzowanie całego plażowego bałaganu, przed i po łowieniu. Do skrzyni umocujecie osobne stoliczki, podstawkę pod ciężarki, a pod wiekiem umocujecie drabinkę, w którą wepniecie krążki piankowe z Waszymi zestawami. Brzmi zachęcająco?

Centrum dowodzenia na kołach

Mimo, że „poradnik surfmaniaka” jest dedykowany głównie do „plażowych szaraków”, to nie można nie wspomnieć o wózku plażowym, bez którego nie obejdzie się – prędzej czy później – wędkarz, który chce wyjść poza granice plażowego minimalizmu. Wózek, nie będzie Wam zapewne potrzebny, podczas wakacyjnego lub czysto stacjonarnego łowienia tzw. „na szybko”. Jest jednak niezastąpiony, kiedy trzeba spakować dużo sprzętu i kiedy chce się aktywnie łowić, przemieszcając się z miejsca na miejsce. W mojej ocenie, wózek przydaje się nawet wtedy, kiedy trzeba pokonać kilkaset metrów, z całym ekwipunkiem z samochodu na plażę. Zabieramy wtedy wszystko „na raz”, bez potrzeby ciągłego wracania po coś, o czymś zapomnieliśmy, lub nie daliśmy rady, zabrać za pierwszym razem.      

 Na dobrze zorganizowanym wózku, znajduje się wszystko to, co jest potrzebne do przygotowania stanowiska, bez potrzeby rozstawiania dodatkowych elementów – może poza triopodem lub sztycami na wędki. Choć dostępne są już wózki, które posiadają także wbudowane uchwyty na kije. Zachowujemy porządek i wszystko jest na swoim miejscu.  Pakowanie sprzętu po łowieniu, zajmuje tylko kilka, a nie kilkanaście minut.

Rodzaje wózków, to kolejny temat rzeka. Nie ukrywam, że najlepszym rozwiązaniem, są wózki na kołach typu balon. Zdecydowanie sprawdzają się na miękkim piasku, w przypadku którego, wózki na wąskich gumowych kołach, po prostu zapadają się, zwłaszcza w przypadku sporego obciązenia. Koła balonowe, dają zupełnie inne opory toczenia, a co najważniejze, można je już zakupić, za naprawdę rozsądne pieniądze i zamontować do naszego starego wózka.

Z kolei wybór samego wózka, to już kwestia zasobności Waszego portfela. Ceny wahają sie od kilkuset, do nawet kilku tysięcy złotych. Czy warto? Na to pytanie, musicie sobie odpowiedzieć sami.

Oprócz pełnej funcjonalności wózka, opcji umieszczenia na nim pudła plażowego, wmontownych podpórek, grzebieni na zestawy, stolika itp. itd., najważniejszą i często pomijaną kwestią, jest samo wyważenie środki ciężkości wózka. Wiem, że zapewne dla części z czytelników, kwestia ta może wydawać się niestotna i niezauważalna, ale wydaje sie kluczowa zwłaszcza wtedy, kiedy łowimy naprawde aktywnie przemieszczając sie z miejsca na miejsce. Wśród wielu „przerobionych” przeze mnie modeli wózków fabrycznych (bo samoróbki to inny temat), najlepiej w mojej ocenie sprawdza sie wózek marki WheelEzz, prezentowany na poniższych zdjęciach. Jest bardzo prosty w budowie, ale ma wyśmienicie położony środek ciężkości. Nie ma niestesty opcji dokupienia dodatkowego wyposażenia, takie jak grzebienie, uchwyty, ale wystarczy postawić na nim skrzynię, postawić namiot, a toczenie sprzętu po plaży, to istna przyjemność. Jeżeli troszeczkę pokombinujecie, do wózka można w zasadzie przymocować wszystko, wliczjąc w to grzebień czy stolik.

Plażowe podpórki

Są niezbędne do mocowania wędek w miękkim piasku lub kamieniach. Zastanawiacie się pewnie co będzie lepsze? Klasyczna podpórka, plażowe sztyce, stojak (tripod) a może zwykła, szara rura PCV? Wszystko będzie zależeć od typu podłoża, ale na początek wystarczą zwykłe podpórki. Zwłaszcza, gdy nie ma dużej fali i nie wieje, a plaża jest piaszczysta. W przypadku wzmagającego się wiatru i większej fali, znacznie lepiej sprawdzają się rozwiązania, które uniosą szczytówki wędek jak najwyżej, pionowo w górę. Dlaczego? Unikniemy w ten sposób, smagania żyłki przez fale przybojowe i zminimalizujemy ryzyko osiadania glonów na żyłce lub plecionce. Także łatwiej będzie zauważyć brania.

Plażowe wieszaki i stoliki

Na początku przygody z „plazingiem”, można się bez nich zapewne odejść. Niemniej, jeżeli będziecie gościć na plaży częściej, przekonacie się z pewnością, że czegoś Wam brakuje. Tym brakującym – a zarazem bardzo praktycznym i funkcjonalnym – ogniwem, będą wszelkiego rodzaju grzebienie na zestawy, stojaki plażowe, tripody z grzebieniami, tackami, stolikami. Umożliwiają zachowanie porządku w obrębie stanowiska, a co najważniejsze, pozwalają w spokoju (i nie na kolanach) przygotować zestawy, przynęty oraz dokonać niezbędnych korekt czy napraw zestawów. To będzie nasze plażowe centrum operacyjne. Najbardziej funkcjonalne rozwiązaniem to takie, aby wszystko było w jednym miejscu. Czyli grzebień i tacka\stolik. Najlepiej na jednym uchwycie. Jak jeszcze wszystko znajdzie się na wózku – osiągniemy ideał.

Niemniej w przypadku metody czystego minimalizmu, wybór zabawek, które chcemy zabrać na plażę, zależy oczywiscie tylko i wyłącznie od Waszych potrzeb..

Pojemniki na złowione ryby

Wszelakie pojemniki, będą uzupełnieniem pakietu wyposażenia i w zasadzie powinien posiadać je każdy, zarówno początkujący i zaawansowany wędkarz plażowy. Możecie do tego celu wykorzystać najtańsze plastikowe wiadra lub też specjalne dedykowane pojemniki, w których umieszczamy uśmiercone ryby po ich złowieniu.

Dobrym zwyczajem – praktykowanym przez wędkarzy plażowych na całym świecie – jest umieszczenie ryby – bez względu na to, czy jest wymiarowa czy też nie – bezpośrednio po złowieniu, w pojemniku wypełnionym świeżą wodą morską, który z kolei umieszczamy blisko brzegu. Podczas, gdy ryba znajduje się w wodzie, mamy czas na odłożenie wędki i sięgnięcie – jeżeli to potrzebne – po narzędzia do uwolnienia ryby. Tym samym oszczędzamy rybie cierpień i przebywania, czy też przeciągania na\po piasku, bez dostępu świeżej morskiej wody. W przypadku, gdy wymiarową rybę zamierzamy zabrać, niezwłocznie po złowieniu,  humanitarnie ją uśmiercamy.

~~Przyp z dnia 01.01.2024 roku – W związku z wejściem w życie nowego rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 29 grudnia 2023 roku w sprawie wymiarów i okresów ochronnych organizmów morskich poławianych przy wykonywaniu rybołówstwa rekreacyjnego w §8.1 czytamy co następuje: ” Złowione ryby, z wyjątkiem ryb z gatunków nierodzimych, przechowuje się żywe w znajdujących się w wodzie siatkach rozpiętych na obręczach albo uśmierca się je bezpośrednio po złowieniu.”

W ocenie zespołu PSS, §8.1 ~ powinien mieć tylko zastosowanie w przypadku, gdy przechowujemy żywe ryby w wodzie, które wcześniej czy później zamierzamy uśmiercić (albo przechowujemy w siatce do momentu uśmiercenia albo uśmiercamy od razu). Jaki bowiem miałby być cel przechowywania żywych ryb w siatkach na plaży? Samo przechowywanie ryb w siatkach w stanie żywym, w przypadku wędkarstwa plażowego, jest z jednej strony niehumanitarne, z drugiej pozbawione głębszej logiki. Może sprawdza się w przypadku akwenów słodkowodnych lub łowienia portowego, ale w przypadku silnego falowania morza, wiatru będzie właściwie niewykonalne, nawet przy zastosowaniu siatek z obręczami. Nie mówiąc o tym, że ryba która jest przechowywana w wodzie, w siatce, ma nikłe szanse na jakiekolwiek przeżycie – zwłaszcza w przypadku silniejszego falowania. Dodatkowo samo w sobie jest niebezpieczne np. w przypadku konieczności posadowienia siatek przez wędkarza na odpowiedniej głębokości, w niesprzyjających warunkach wodno-wietrznych, tak aby zapewnić rybom odpowidnią ilość pozbawionej piachu wody. Na koniec warto wspomnieć o tym, iż rozporządzenie stoi w świetle prawa poniżej ustawy o ochronie zwierząt, a owe przetrzymywanie ryb w siatce na brzegu (plaży), nie może być zakwalifikowane inaczej, niż działanie wyjatkowo niehumanitarne. Powiem więcej znęcanie się nad zwierzętami.

Zwyczajowo w wędkarstwie plażowym w cywilizowanym świecie – ryba po złowieniu – jeżeli warunki nie pozwalają na jej natychmiastowe uwolnienie z haczyka i wypuszczenie, powinna być niezwłocznie umieszczona w pojemniku ze świeżą morską wodą, do momentu jej uwolnienia. W Polsce przepisy rozporządzenia się do tego faktu nie odnoszą. Nie można też wychodzić z założenia, że jeżeli coś nie jest zabronione, to jest dozwolone, a samo rozporządzenie nie będzie w stanie odnieść się do wszystkich sytuacji, wiec wydaje się, że będą niezbędne dodatkowe wyjaśnienie od ustawodawcy.

W wędkarstwie plażowym, czysto sportowym, nie przechowujemy złowionych ryb w celu ich zabrania, bowiem z reguły stosujemy zasadę catch and release, gdzie po pomiarze ryby (która w najgorszym przypadku, jest przechowywana do czasu pomiaru w pojemniku z czystą wodą morską) wypuszczana jest ona w dobrej kondycji do wody. W sporcie wędkarskim plażowym, nie prowadzimy więc rywalizacji na martwej rybie, więc przepis ten w naszej ocenie, nie powinien mieć w wędkarstwie plażowym sportowym zastosowania.

Kończąc – wydaje się – że w przypadku wędkarstwa plażowego czysto sportowego, krótkie przetrzymanie ryby w wodzie w pojemniku ze świeżą morską wodą, jest o wiele bardziej humanitarne, niż „topienie” ryb w siatce w wodzie lub trzymanie na piachu w trakcie czynności odhaczania ryby (co w przypadku płastug może być długotrwałe), w których to przypadkach minimalizujemy szanse na ich przeżycie i powrót do wody w dobrej kondycji.

Niemniej w naszej ocenie, wydaje się konieczne skierowanie pytania do ustawodawcy, o dokładną interpretację tego przepisu, o czym wszystkich zainteresowanych z pewnością poinformujemy.

Z pewnością, nie jesteśmy zwolennikami stosowania jakichkolwiek siatek do przechowywania złowionych (tym bardziej żywych ryb) i w przypadku, gdy nie zamierzacie uśmiercić ryby po jej zlowieniu w celu jej zabrania, w przypadku wędkarstwa rekreacyjnego, zalecamy natychmiastowe wpuszczenie ryby do wody, tak aby w dobrej kondycji, ryba wróciła do wody.

Plażowy leniwiec

To dosyć popularna forma plażowego łowcy, który po zarzuceniu zestawów, „lokuje” swoje ciało, we wszelkiego rodzaju krzesłach, krzesełkach i innych mniej lub bardziej wygodnych fotelach. Plażowe siedziska, to – rzecz jasna – także element wyposażenia. Z reguły jest dosyć ciężki i mało poręczny. I z tego też powodu, jest przeze mnie praktykowany stosunkowo rzadko. W zasadzie, tylko w przypadku całonocnych zasiadek. Kiedy chcę usiąść, z reguły wykorzystuję do tego celu, skrzynię plażową z uprzeżą, ktora pełni także funkcję oparcia.

Zachęcam do lektury następnego odcinka, w którym omówimy drobny sprzęt plażowy, zaś w kolejnej odsłonie, omówię wędki oraz kołowrotki. Obiecuję, że kolejne części będą się ukazywać regularnie tak, żeby Was przygotować do nadchodzącego, nowego sezonu.

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 3 – Kwiecień’23

Wyposażenie plażowego surfmaniaka – czyli nie ma złej pogody, tylko nieodpowiedni ubiór

Wstęp                                                                          

W wędkarstwie plażowym wyposażenie, dopasowujemy każdorazowo do panujących lub spodziewanych warunków pogodowych,  pory roku oraz tego, co, kiedy i gdzie będziemy łowić. Logistyka przygotowania jest każdorazowo inna i od niej właśnie będzie zależeć sukces naszej wyprawy, a także pełne bezpieczeństwo. Logistyka zaczyna się od ubioru, a kończy na najdrobniejszych elementach wyposażenia. Pamiętajcie o tym, że błędy popełnione w trakcie planowania i przygotowania, zemszczą się na plaży.          

W dzisiejszym odcinku postaram się przybliżyć głównie taktykę przygotowań, od strony ubioru, a w kolejnych częściach, będę kontynuował opis plażowego wyposażenia, który przyda się Wam w każdych warunkach sezonu.

Dobre czy złe decyzje?

Chciałbym jasno podkreślić, że wybór oraz to, czy i jak daleko, chcecie się posunąć w „wyścigu zbrojeń”, zależy tylko i wyłącznie od Was. Co to znaczy więcej i czy więcej znaczy lepiej? Czy to, że nie będziecie dozbrojeni „po zęby” znaczy, że macie mniejsze szanse? Oczywiście że nie!  Moje doświadczenie wskazuje na to, że warto jednak wyjść, poza etap zupełnego minimalizmu sprzętowego. Myślę, że jak zwykle sprawdzi się metoda „złotego środka”.

Czy pogoń za sprzętem, nowinkami jest konieczna? Z jednej strony pewnie tak. Każdy z nas w pewnym momencie, pewnie dał się ponieść wodzom „fantazji zakupowej”.  Z drugiej, często się zastanawiam, do czego to sprzętowe szaleństwo prowadzi? No cóż pewnie nie mnie to oceniać, ale niemniej postaram się Wam przekazać esencję moich doświadczeń po to, żebyście uniknęli niepotrzebnych błędów i podjęli rozsądne decyzje.

Plażowe klimaty

Pamiętajcie, że na plaży zawsze wieje. Nawet jak dzień jest zupełnie bezwietrzny – a zdarza się tak tylko kilka razy do roku – to wcześniej czy później i tak zawieje. Zwłaszcza rankiem i pod wieczór. Parafrazując słowa „wieszczki”: „sorry taki mamy klimat”. Z wiatrem nie ma co walczyć, za to trzeba być zawsze przygotowanym i po prostu do niego przywyknąć. Wiatr kręci. Wiatr dmucha. Wiatr napędza fale. Wiatr sypie piaskiem po oczach.

Pogoda na plaży, jest wyjątkowo dynamiczna. Potrafi się zmienić kilka razy w ciągu dnia i nocy.  Czasami wchodzimy na plażę w upalne lato, a wychodzimy w strugach zimnego, jesiennego deszczu. Nie raz zdejmujemy z siebie większość ciuchów, bo jest gorąco, żeby za godzinę siedzieć pod namiotem w kombinezonie. Wraz ze zmianami wietrznymi, idą bezpośrednio zmiany temperatury i wilgotności powietrza. Tak więc nasz ubiór i zdolność szybkiej reakcji, są w przypadku „plażingu” niezwykle istotne. Jeżeli zareagujemy zbyt późno, szybko wychłodzimy organizm i stracimy przyjemność z łowienia.

Plażowa garderoba                                                                                                                                                                                 

Doświadczając każdorazowo, bardzo wymagających warunków, mam odczucie, że cała zabawa zaczyna się i kończy, na dostosowanym do warunków, ubiorze. Dlatego też, zaczynam cykl, właśnie od „rozbioru ubioru”. Pomimo, że większość zasad jest Wam zapewne znana, zwrócę uwagę na parę ważnych, plażowych kwestii.                                                                                                                                                                 

Aby łowić komfortowo i czerpać z tego przyjemność, trzeba mieć pod ręką, zestaw niezbędnych – ogólnie dostępnych i niedrogich – fatałaszków. W innym wypadku, będziemy walczyli z zimnem i wiatrem, a łowienie na dłuższą metę, stanie się koszmarem. W większości przypadków, będziecie w stanie wykorzystać rzeczy, który przywieziecie ze sobą ze śródlądzia. Na początek więc, nie będą potrzebne, większe nakłady finansowe. 

Moją złotą zasadą jest to, że bez względu na porę roku (poza upalnym latem), ubieram się zawsze na tzw. „cebulkę”, a pod ręką mam zawsze dwuczęściowy kombinezon. Oprócz takiej zalety, że chroni przed wodą i wilgocią, chroni przed czymś bardziej dotkliwym – uporczywym wiatrem, który może szybko wychłodzić, nawet najbardziej rozgrzanego surf-twardziela. Dobry kombinezon muszą cechować cztery parametry. Musi być lekki, oddychający i musi stanowić solidną ochronę membranową przed deszczem. Dodatkowo powinien być dwuczęściowy. Jest to o tyle istotne, że wielokrotnie można zdjąć górną część i zostać w spodniach, które stanowią świetną ochronę przed morską wodą i piachem. Podczas gdy górę pozostawiamy nieskrępowaną i uzupełniamy ją kurtką, tylko w razie potrzeby.  Namawiam Was, żeby w tym przypadku nie oszczędzać i poszukać coś naprawę profesjonalnego.

Kolejną zasadą ubierania na plażę jest to, żeby nie ubierać się za grubo. Lepiej założyć mniej i później dołożyć (na przykład cienki polar), niż od razu się spocić w trakcie „wtaszczania” całego sprzętu na plażę. W chłodniejszych porach roku, mam na sobie zawsze cienką i oddychającą bieliznę termiczną. Na dół zakładam wygodne, koniecznie lekkie, oddychające i ograniczające przenikanie wiatru spodnie. Na górę zakładam bluzę z kapturem, z popularnego teraz materiału, jakim jest softshell. To wszystko.

Do kompletu dochodzą ciepłe skarpety i buty lub kalosze. Osobiście z kaloszami mi nigdy nie po drodze. Dobry i lekki but na plaży to podstawa, jeżeli łowicie aktywnie. Buty najlepiej za kostkę, aby uchronić się przed wszechobecnym piaskiem. W sezonie letnim, gdy jest wyjątkowo ciepło, zakładam skarpety\lekkie buty neoprenowe z lekką podeszwą, lub wzorem Cejrowskiego, biegam po plaży boso.

Z reguły unikam wchodzenia do wody głębiej, niż do łydek. Z tego też względu, moje gumowce –  jeżeli ich w ogóle używam –  nie sięgają dalej niż do kolan.

Nie namawiam Was absolutnie do zakładania woderów lub spodniobutów na plażę tylko po to, żeby wchodzić do wody i dalej rzucać. Robi tak wiele osób i w mojej ocenie, jest to duży błąd. Po pierwsze ciągłe siedzenie – zwłaszcza w spodniobutach – to ryzyko zapocenia i tym samym wychłodzenia. Po drugie, rzuty wykonane z wody, nie są wcale dłuższe, od tych wykonywanych z plaży. Nie mówiąc o względach bezpieczeństwa. Jedynym warunkiem, tłumaczącym założenie „gumowego ubranka”, powinien być silny deszcz i konieczność brodzenia w wodzie, poprzez wlewające się na plażę fale. Wtedy, zamiast neoprenu, sprawdzają się zdecydowanie lepiej wodery w stylu angielskim (pod pachy).

Do kompletu, dochodzą oczywiście okulary (w tym przeciwsłoneczne), niezbędne przy słonecznej pogodzie i sypiącym po oczach piasku. Dobrze, zwłaszcza w przypadku silnego wiatru i sypiącego piasku, sprawdzają się wszelakie kominy, bandany i chusty. Dobrze chronią szyję, a w razie potrzeby, można je szybko zaciągnąć na twarz.

UWAGA!! W samochodzie, zawsze mam torbę z kompletem zapasowych ciuchów na przebranie. Już wielokrotnie się przydały nie tylko mnie, ale i towarzyszom wspólnych wypraw. Niezbędne zwłaszcza w przypadku silnego wychłodzenia, albo nieoczekiwanego przemoczenia lub przypadkowej kąpieli.

Plażowy wiatrołap

Najlepszym uzupełnieniem dobrego ubioru jest – i tu zapewne Was zadziwię – mój „osobisty przyjaciel”: namiot plażowy. Osobiście traktuję go, jako integralną część mojego ubioru i nie rozstaję się z nim w zasadzie nigdy. Jeżeli zamierzacie spędzać nad wodą sporo czasu, będzie nieodzowny.

Pozwala przetrwać na plaży w niesprzyjających warunkach, a jego główną zaletą jest ochrona przed wyziębiającym wiatrem i deszczem, a także przed palącym słońcem. Oczywiście zamiast namiotu, można zastosować inne „ochraniacze”, w tym plażowe parasole, parawany, które sprawdzą się przy łagodniejszej pogodzie. Jednak tracą one swoją funkcjonalność, gdy mamy do czynienia z naprawdę silnym wiatrem, a zwłaszcza deszczem.

Namiot musi być odpowiednio duży, żeby pomieścił sprzęt, wędkarza (czasem dwóch) i obowiązkowo posiadać także odpowiednią wysokość (co najmniej 1.5m), tak aby nie siedzieć ciągle „na czworakach”.

Plażowa waga ciężka

Przechodząc naturalnie do etapu dyskusji o sprzęcie, nie można nie wspomnieć, o „wadze tematu”.

Czy kiedykolwiek próbowaliście unieść coś ciężkiego i przejść się po bałtyckim piasku? Nieśliście ciężkie torby na plażę, krocząc za swoją żoną i dziećmi? Niosąc „tony” jedzenia, gazetek i książeczek, soczków, materaców, zabaweczek, dmuchanych żółwi, rekinów i tym podobnych? Jeżeli nie mieliście okazji, to musicie koniecznie spróbować. Jeżeli mieliście okazję, to na pewno zorientowaliście się, że dźwiganie czegokolwiek po miękkim piasku powoduje, że to co niesiecie, wydaje się kilka razy cięższe.                                                                                                   

Wspominam o tym, żebyście nigdy nie zapominali o złotej zasadzie, iż na plażę zabieramy tylko niezbędne rzeczy. Także w kwestii ubioru. Wiem, że nie jest to łatwe – zwłaszcza, gdy brak czegoś, z reguły się mści – ale trzeba zawsze znaleźć złoty środek. Zachęcam Was gorąco, do pracy nad odchudzaniem plażowego ekwipunku, żeby nie wpaść w szał zabierania na plażę wszystkiego, co się da. Nie tędy droga.

Ale o tym porozmawiany bardziej szczegółowo w następnym, czwartym odcinku, do którego lektury, serdecznie Was zapraszam.

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 2 – Marzec’23

O bezpieczeństwie na plaży i nie tylko

Pierwsze kroki po plaży

Może to sprawa tego miękkiego piasku? Może pięknych fal? Nad wyraz dynamicznej i nieprzewidywalnej pogody? Może atrakcyjności gatunkowej bałtyckiej fauny i flory? Może sama atrakcyjność wędkarska? Trudno mi do końca wytłumaczyć do końca, co w tym wędkarstwie plażowym jest, że zaraża ludzi jak wirus? Ten „wirus plażowy” działa od lat 70-ych, ale największą dynamikę osiągnął w ostatnim dziesięcioleciu. Daleko nam jeszcze do spektakularnej popularności dyscypliny takiej, jak w innych europejskich krajach, bo wydaje się,  że w naszych polskich żyłach, płynie jednak więcej wody słodkiej niż słonej? Tak czy owak czas to zmienić!

Pamiętajcie, że nie trzeba wcale rezygnować z żadnej innej ulubionej formy wędkarstwa, na rzecz plaży. Przyjeżdżając nad morze ze słodkowodnym bagażem wiedzy oraz doświadczeń, wiele możemy wykorzystać. Ale też bardzo wiele, zabrać ze sobą na śródlądzie. Zwłaszcza w kwestii dążenia do celu, nieustępliwości, ciągłego myślenia i szukania alternatyw oraz nowych rozwiązań. Czy wiecie, że aby zacząć swoją przygodę z „plażingiem”, na początku wykorzystacie to, co posiadacie w swoim obecnym słodkowodnym arsenale? Tak!

Myślę, że wędkarstwo plażowe w swojej istocie, jest wspaniała alternatywą i odskocznią. Dobrą na każdą porę roku. Także na fantastyczny, rodzinny wędkarski wypad na plażę, w trakcie sezonu wakacyjnego, weekendowego i nie tylko.

Plażowy klimat

W związku z ocieplającym się klimatem, na plaży można spędzić okrągły rok i na prawdę się nie nudzić. A co najważniejsze, poobcować z naturą i poznać fantastycznych ludzi.                

Znam wielu wędkarzy, ale wydaje się, że wędkarze plażowi, to prawdziwi twardziele z krwi i kości. Ludzie z wielkim sercem,  bagażem doświadczeń i wiedzy. Tak jak i ja, w większości “przechodzili” przez kolejne etapy swojej wędkarskiej ewolucji, której obecnym przystankiem, jest plażowa gruntówka. Na co dzień nie stronią od łowienia na muchę, spławik, spinningują, łowią karpie i bawią się feederem. Wiem wiem!… część z Was czytających uśmiecha się pod nosem na samą myśl i oczami wyobraźni widzi klasycznego „grunciarza” nad Bugiem czy Wisłą…..zapięty dzwoneczek – grzechotka. Nic bardziej mylnego w słowie gruntówka plażowa! Ta „gruntówka dalekiego zasięgu” – jak mawia mój serdeczny przyjaciel znad Wisły – to nic innego, jak wędkarska petarda aktywności wędkarskiej.

Jeżeli łykniecie plażowego bakcyla gwarantuję, że w trakcie plażowej ewolucji, będziecie się doskonalić. „Kręcić” własne zestawy. Kombinować. Myśleć. Zmieniać. Pracować nad techniką rzutu. Jeździć na nowe plaże. Wyjeżdżać na zawody w Polsce i za granicę. Spotykać nowych fantastycznych ludzi, od których zawsze będzie się można czegoś nauczyć. Wydaje się, że jest to wielką wartością samą w sobie.

Bezpieczeństwo ponad wszystko

Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał kilka słów o bezpieczeństwie, które z kilku względów jest na plaży kluczowe. Pewnie temat ten będzie się „przewijał” w kolejnych odcinkach niemniej, trzeba to mieć zawsze „z tyłu głowy”. Bałtyk to żywioł. Czy to lato czy zima, nic dwa razy się tutaj nie zdarza i zwłaszcza w świetle wypoczynku – zwłaszcza czysto rodzinnego – należy mieć oczy dookoła głowy.

Pogoda nad Bałtykiem jest wyjątkowo dynamiczna. Nauczmy się nie bagatelizować małych rzeczy i być nad wyraz czujni. Śledźmy na bieżąco serwisy pogodowe, obserwujmy na bieżąco zjawiska atmosferyczne. Reagujmy zawczasu. I niech Was nie „omami” pięknie świecące słoneczko w lipcu, bo za pół godzinki może być szkwał i burza. Wymaga to, podjęcia zawczasu odpowiednich kroków, żeby uniknąć sytuacji niebezpiecznych, lub też będących bezpośrednim zagrożeniem życia.

We wszystkich naszych planach i działaniach, trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem i celowością połowu. W związku z tym, iż plaża sama w sobie stanowi starcie dwóch głównych żywiołów: wiatru i wody, trzeba do wszystkiego podchodzić z respektem. Nie planujmy łowienia w śnieżycę,  w czasie burzy lub wyjątkowo huraganowym wietrze. Unikajmy wszelkich aktywności w czasie sztormu. Nie wchodźmy do wody wtedy, kiedy nie jest to konieczne, lub gdy łowimy w pojedynkę. Zróbmy krok w tył, kiedy nie jesteśmy pewni efektu lub gdy ryzyko naszych działań jest zbyt duże.

Nasze bezpieczeństwo, to także odpowiedni ubiór, a co najważniejsze, odpowiednie przygotowanie logistyczne i sprzętowe. Logistyka, to tutaj nic skomplikowanego. To proste włączenie myślenia i wyrobienie w sobie odpowiednich, powtarzalnych odruchów, o których porozmawiany w kolejnych odcinkach.

Na koniec rzecz wyjątkowo istotna. Trzeba koniecznie rozważyć celowość łowienia na plaży pełnej ludzi. Sprzęt i obciążenia, których używamy, to zabawki wielkiej mocy. Unikajcie używania tych zabawek w pełni lata, gdy plaża jest wczasowiczów. Połóżcie się wtedy na kocyku i zbierajcie siły na łowienie wieczorem, w nocy lub rankiem. Łowienie przyniesie wam wtedy więcej satysfakcji, mniej frustracji a i efekty będą lepsze. Po co narażać siebie i innych na niebezpieczeństwo związane z latającymi po plaży ciężarkami?

Plażowy styl

Każdy z nas wędkarzy reprezentuje wyjątkowy styl łowienia. Czy to spinning czy spławik, każdy ma swoje przyzwyczajenia i nawyki. Te dobre i te złe. Gwarantuję Wam, że w czasie łowienia na plaży, poznacie siebie lepiej, a plaża dokładnie wszystko zweryfikuje. W pozytywnym tego sensie oczywiście.

Plażowy styl, to może być stacjonarna – dzienna lub nocna – zasiadka nad brzegiem Bałtyku. Plażowym stylem, może być całodniowa, dynamiczna i kilkukilometrowa przebieżka po plaży,  podczas której, obławiamy najlepsze miejscówki. „Plażing” ma to do siebie, że z zasady jest dynamiczny, bo w związku z dużą dynamiką plaży i jej otoczenia, dobre miejscówki dzisiaj, mogą się okazać słabymi za kilka dni lub tygodni.

Tak więc bez względu na styl jaki prezentujemy, musimy być zawsze bacznymi obserwatorami, zdolnymi do podjęcia szybkiej decyzji i zmiany planów.  Wiem, że jako wędkarze bazujemy zwykle na starych utartych schematach i przyzwyczajeniach. Bo tak wygodniej i bezpieczniej. Ale jeżeli jednak chcecie się doskonalić i rozwijać jako wędkarze plażowi, to musicie się przyzwyczaić do większej dynamiki, częstych zmian oraz szukania alternatywy. Podjęcia działań na wskroś utartym przyzwyczajeniom, bo paradoksalnie, może to przynieść wspaniałe rezultaty?          

Przepisy, czyli kto i kiedy może łowić

W morzu wędkować może każdy,  po dokonaniu opłaty na konto GIRM (Główny Inspektorat Rybołówstwa Morskiego). O przepisach będę na bieżąco wspominał w trakcie całego cyklu – bo zdecydowanie odstają od realiów i wymagają koniecznych zmian – ale na początku chciałbym zwrócić uwagę, na kilka podstawowych aspektów.

Wszelkie informacje dotyczące opłat znajdziecie na inspektoratów okręgowych GIRM. Opłata tygodniowa, miesięczna lub roczna – w zależności od potrzeb – nie jest wysoka. Wniesienie opłaty uprawnia do wykonywania rybołówstwa rekreacyjnego zgodnie z przepisami: ”Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie wymiarów i okresów ochronnych organizmów morskich poławianych przy wykonywaniu rybołówstwa rekreacyjnego oraz szczegółowego sposobu i warunków wykonywania rybołówstwa rekreacyjnego Dz.U. 2019 poz. 1357”. Strony www Inspektoratów zawierają zakładki z informacjami dotyczącymi rybołówstwa rekreacyjnego. Znajdziecie tam wszelkie niezbędne a także aktualizowane na bieżąco informacje, w tym linki do przepisów, ankiet, informacji itp.

W praktyce, do połowu z plaży, wykorzystujemy maksymalnie dwie wędki – dwu lub trzyczęściowe – o długości 3.9 – 4.8m.  Zalecane odległości pomiędzy łowiącymi, są także takie same jak na śródlądziu. Zgodni z obowiązującymi w Polsce przepisami, typowe zestawy do połowów z plaży, mogą być wyposażone w jeden, dwa troki boczne (przepisy odnoszą się do tzw. przyponów, co nie jest zbytnio prawidłowym określeniem). Najwłaściwszym bowiem wydaje się określenie: trok boczny. W przypadku jednego troka, rozwarcie haczyka o jednym ostrzu, nie powinno przekraczać 20 mm. W przypadku dwóch troków (dopuszczone tylko przy połowie płastug), maksymalne rozwarcie każdego haczyka to 10 mm. Odrębną grupę stanowią zestawy do połowu śledzi, bo zestaw taki, może zawierać maksymalnie pięć troków bocznych, z których każdy jest wyposażony w haczyk o jednym ostrzu, którego rozwarcie nie przekracza 6mm.

Trochę o historii i specyfice sportu                                                                                                                             

Warto zaznaczyć, że wędkarstwo plażowe (ang. surfcasting, shore angling), to jedna z najpopularniejszych form wędkarstwa i sportu nie tylko w Europie, ale i na świecie. Dyscypliny z wielkimi tradycjami, która zaczęła się zapewne wtedy, kiedy pierwszy „morski szaleniec”, wrzucił kawałek linki z przynętą z brzegu morskiego do słonej wody. Minęło kilka wieków, a wędkarstwo plażowe – zwłaszcza w ostatnich latach – ewoluuje z niespotykaną prędkością. Lepszy sprzęt, nowe przynęty, nowe taktyki i techniki. Słowem w wędkarstwie plażowym, niczym nie odstajemy od innych metod połowu.

Powiem może nieskromnie – że my plażowi surfmaniacy, zwłaszcza w połowach sportowych – musimy się wykazać ogromną wszechstronnością. Ilość składowych i zmiennych w łowieniu morskim z brzegu jest tak duża, że trudno znaleźć inną dyscyplinę sportu wędkarskiego, która będzie aż tak zmienna i dynamiczna? Tu nie stosuje się żadnych zanęt. Do dyspozycji pozostaje przynęta, sprzęt i otwarta na wszelkie zmiany głowa. Kto lepiej potrafi się adaptować, ten ma większe szanse na wygraną. Ostatnia i może najważniejszą składową jest: dynamika plaży i  samego morza. Już same pływy są niewyobrażalnie dużą zmienną. Inną z minuty na minutę. Z godziny na godzinę, nie wspominając, o zmiennej w ciągu doby.

Bałtyk – sam w sobie jest dynamiczny – ale bez widocznych pływów –  co zdecydowanie ułatwia łowienie. Ale nie myślcie sobie, że przez to łowienie jest bardzo łatwe. Na zadane pytanie: jakie wspólne cechy możemy odnaleźć w łowieniu w Bałtyku i na innych morzach z pływami, ktoś kiedyś odpowiedział…..piasek i pasja. To, powinno dać Wam chociaż śladowe pojęcie, jak skomplikowany i nieprzewidywalny jest ten sport.

Polski sport plażowy

Na koniec gwoli dopełnienia obrazu, kilka słów o naszym polskim surfcastingu  jako dyscyplinie sportowej. Sport plażowy – ten na najwyższym, światowym poziomie u nas w Polsce – to stosunkowo młoda dyscyplina. W historii dotychczasowych startów naszej reprezentacji na MŚ w federacji FIPS-M, udało się reprezentować barwę Polski w zawodach w  Irlandii, Walii, Francji oraz Tunezji.

Odległość, która nas dzieli od stawki najlepszych zespołów, jest jeszcze dosyć spora, ale mamy już na swoim koncie drobne sukcesy.

Każdy wyjazd na zawody tej rangi, to wielka nauka oraz możliwość rywalizowania i podpatrywania najlepszych zawodników. Koniecznie zajrzyjcie na nasz profil YT, gdzie prezentujemy wywiady z naszymi zawodnikami  min. po MŚ w Francji w 2021 roku, które okazały się wyjątkowe, pod względem samej dynamiki łowienia, na atlantyckich pływach.

Polscy wędkarze plażowi, skupieni są zazwyczaj w klubach sportowych, które na bieżąco organizują imprezy, spotkania, współne łowienie oraz zawody sportowe. Jeżeli jesteście zainteresowani zrzeszeniem się w klubie – i pozwolę sobie tutaj na odrobinę prywaty – zapraszam do Sportowego Klubu Wędkarskiego Ecofishing Tubis. Wyjątkowi ludzie i wspaniała atmosfera!

Niemniej zanim będziecie sportowcami, przed Wami długa i wyboista droga. I wcale niekoniecznie, ta jedyna i prawidłowa. Często zapominamy, że tym „sportowym szaleństwie”, z łowienia trzeba po prostu czerpać wielką radość. I o tej radości, i o tym jak się do tego przygotować, będzie właśnie traktował nasz poradnik.

Tak więc drugim odcinkiem, kończymy już trochę przydługi wstęp i wprowadzenie w temat. Od odcinka trzeciego, będą już same konkrety. Uchylając rąbka tajemnicy…zaczniemy od wyposażenia plażowego surfmaniaka.

Następny – trzeci odcinek, już za dwa tygodnie! Zapraszam do lektury i udostępniania linka do naszego, a właściwie Waszego poradnika.

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 1 – Luty’23

Odcinek 1 – Słowem wstępu. Dlaczego wędkarstwo plażowe?

W cyklu ”Plażowe ABC”, który będzie się na ukazywał na stronie Polskiej Szkoły Surfcastingu regularnie, postaram się przybliżyć wszystkim temat wędkarstwa plażowego. Wędkarstwa, które w naszym kraju, zdobywa coraz większe rzesze zwolenników.

Cykl pisany, postaramy się uzupełnić w dodatkowe cykle – wywiady, z czołowymi polskimi wędkarzami plażowymi, uczestnikami Mistrzostw Świata, które „dotkną” czysto praktycznej strony wędkarstwa plażowego, przygotowania się do sezonu i wiele, wiele  innych. Szczegółów szukajcie także na naszym profilu YT https://www.youtube.com/@polskaszkoasurfcastingu7391 . Odwiedzajcie także na bieżąco nasz profil na FB, po świeże informacje znad wody i nie tylko.

W związku z tym, że oprócz nielicznych publikacji w prasie wędkarskiej, nie znajdziecie w sieci zbyt wiele materiałów, które pozwolą przestawić tę metodą wędkarstwa w systematyczny i bardziej wszechstronny sposób, postanowiłem przygotować dla Was poradnik, do którego mam nadzieję, będziecie sięgać regularnie. Poradnik, będę na bieżąco modyfikować, zmienić tak, aby dopasować do Waszych potrzeb i tematów, które Was szczególnie interesują. Gdybyście mieli czas i dostęp polecam także lekturę archiwalnych numerów WW z ostatnich trzech lat. W każdym archiwalnym numerze, znajdziecie coś z plaży.

Od lat – wraz z grupą przyjaciół i znajomych – staram się przybliżyć (nie tylko wędkarzom) temat wędkarstwa plażowego. Zebrało się trochę doświadczeń i spostrzeżeń, które miło będzie „przelać” na papier. Podzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniami, które pochodzą wszak nie tylko z bałtyckich łowisk.

Mam szczerą nadzieję, że uda się Was zachęcić do łowienia z plaży i zarazem przeprowadzić, przez podstawy oraz drobne zawiłości „plażingu”.

W poradniku, zdradzę Wam wiele tajników i udzielę wielu praktycznych porad. Wszystko od zupełnych podstaw tak, aby nasze plażowe abc było ciekawe, inspirujące oraz bezpieczne. Żeby każdy czuł się dobrze przygotowany i żeby nikt z Nas nie miał wątpliwości, w jakim celu jedzie na plażę.

Jeżeli będziecie mieli uwagi lub będziecie chcieli jakiś temat w szczególności rozszerzyć, piszcie sugestie i uwagi w komentarzach na stronie Polskiej Szkoły Surfcastingu. Projekt Szkoły jest właśnie tym miejscem, w którym mają spotkać się sympatycy surfcastingu. Miejscem wymiany doświadczeń, praktycznych porad tak, aby dać Wam podstawy do odnalezienia się w bałtyckiej scenerii. Dodatkowo – dla wszytskch zaintersowanych – tych mniej i bardziej doświadczonych – przygotowalismy nowy projekt , ktory rusza od kwietnia bieżacego roku, a umożłiwi integrację towarzyską w duchu sportu dla wszytskich, bez ograniczeń. Informacje już wkrótce!

Poradnik nie jest skierowany tylko do nowicjuszy, ale także bardziej zaawansowanych. Mam nadzieję, że także starzy wyjadacze, znajdą dla siebie też coś ciekawego i zachęci ich to także, do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem.

W surfcastingu najbardziej cenię to, że o wyniku wędkarskim, nie decydują tony zanęt, elektroniki i sprzętu, który z dokładnością do centymetra, pozwoli zlokalizować rybę i sprowokować ją do brania, spuszczoną w okolicę paszczy przynętą. Takie wędkarstwo – w mojej ocenie – jest dalekie od prawdziwej sztuki wędkarskiej, w której liczy się prawdziwy wędkarski kunszt i kontakt (niekoniecznie elektroniczny) z niewidzialnym przeciwnikiem. Gdzie o wyniku, decyduje naprawdę wiedza i „wyczucie” przyrody.

Wędkarstwo plażowe, to wędkarstwo w czystej postaci. To ciągła nauka, bez zbędnego blichtru, ale z dawką mocnego charakteru, które cieszy mnie co dnia swoją zmiennością, nieprzewidywalnością i koniecznością dostosowania całej strategii do żywiołu, jakim jest morze.

W związku z tym nie dziwi mnie, że z plażą w sercu i na co dzień, zostają tylko prawdziwi twardziele, którzy przeszli w swojej wędkarskiej drodze przez różne formy wędkarstwa, w poszukiwaniu wędkarstwa idealnego, które będzie pasować do ich wędkarskiego charakteru. Jeżeli nadal czegoś szukacie, to zapraszam Was serdecznie nad bałtycką plażę. Zapewniam, że odnajdziecie tam swój prawdziwy – i nie tylko wędkarski – charakter. A poradnik pozwoli ten charakter uformować i umocnić.  

Na koniec postaram się opowiedzieć także o tym, co w wędkarstwie plażowym jest piękne, ale i interesujące. Zarazem fascynujące i zaskakujące. 

Warto wspomnieć, że wędkarstwo plażowe – o czym często wspominam – to wspaniały sposób, na połącznie przyjemnego z pożytecznym. Połączenie rodzinnego wypoczynku, z odrobiną wędkarskiej przygody i relaksu. Czy do szczęścia potrzeba więcej? Nabytą wiedzę i umiejętności, wykorzystacie podczas weekendowego wypadu ze znajomymi „po kiju”. Czy też przy okazji wyciszenia się i wyjazdu do plażowej samotni.  Wierzę w to, że każdy znajdzie w poradniku coś dla siebie. Zarówno „plażowy szarak” jak i stary bałtycki „wyjadacz”.  

Na koniec wstępu warto wspomnieć, że nasz projekt Polskiej Szkoły surfcastingu, to także spotkania na bałtyckiej plaży, które organizujemy już regularnie od paru lat. Jeżeli jesteście zainteresowani organizacją spotkań, szkoleń, zapraszamy do kontaktu, przez formularz kontaktowy.  Obserwujcie też nasz profil FB  – znajdziecie tam na bieżąco informacje o planowanych spotkaniach i o tym, co dzieje się na plażach.

Co to takiego ten „surfcasting?

Surfcasting, (ang. shore angling) zwany potocznie wędkarstwem plażowym, to jedna z najpopularniejszych form wędkarstwa i sportu wędkarskiego na świecie. Zaskoczeni? Okazuje się, że w wielu krajach łowienie w morzu ma zdecydowanie dłuższe tradycje, niż „moczenie kija” w wodach słodkich. W niektórych krajach traktowany niemalże jak sport kwalifikowany. Nie dość powiedzieć, że relacja z mistrzostw świata w Walii z 2019 roku, ukazała się w najbardziej medialnym brytyjskim kanale sportowym BBS sport news, na równi z takimi relacjami jak tenis, czy piłka nożna.

Wędkarstwo plażowe przypomina do złudzenia – w kontekście budowy zestawu i techniki połowu – zwykłą…gruntówkę. Do takiego łowienia nie jest potrzeby wysublimowany i drogi sprzęt. Niejednokrotnie wystarczy – jeżeli warunki pogodowe pozwalają – zwykły feeder, kij karpiowy lub wędka surfcastingowa – niekoniecznie z najwyższej półki. Ale o tym w następnych odcinkach.

Bałtyckie okoliczności

Okoliczności przyrody i sceneria, jakie nam daje wybrzeże Bałtyku, są niepowtarzalne. Zdjęcia nie zawsze oddają głębię naszych doznań. Trzeba zobaczyć to własnymi oczami i poczuć na policzkach smagający wiatr, szczypiący w oczy piasek, czy poczuć smak słonawej, bałtyckiej wody. Każdy, kto choć raz był na naszym wybrzeżu, wie o czym mówię. Ci którzy zjeździli cały świat i widzieli niemal wszystko, twierdzą, że nasze polskie plaże są najpiękniejsze. Trudno się z nimi nie zgodzić.

Mam to szczęście, że mieszkam kilka kilometrów od plaży, ale znam nam wielu takich, którzy zachorowali na „plażowego wirusa” i do dnia dzisiejszego, pokonują corocznie setki kilometrów, tylko po to, aby spędzić chwilę, na bałtyckiej plaży. Kilka lub kilkanaście razy w roku. To nic, że pod nosem mają piękne rzeki czy jeziora. Kochają Wisłę i Odrę. Mieszkają nad Sanem, czy na Mazurach. Ciągnie ich nad Bałtyk. Nie pomagają żadne lekarstwa.

Zastanawiacie się zapewne, co takiego w wędkarstwie plażowym jest? Gwarantuję Wam, że jak tylko złowicie swoją pierwszą rybę – chociażby taką fląderkę jak na zdjęciu – zrozumiecie.

W kolejnych odcinkach cyklu trochę teorii, która podparta moją kilkunastoletnią praktyką, pozwoli Was przygotować na plażowe wyzwania tak, aby Wasze efekty były nie gorsze niż na zdjęciu.)

Morze nasze morze                                                                                                                                                            

Nie można oczywiście nie wspomnieć, o naszym morzu, sprawcy tego całego zamieszania. Bałtyk, to stosunkowo płytki i bardzo specyficzny zbiornik (średnio 52,3m głębokości). Brak tu – typowych dla innych mórz – widocznych pływów. O specyfice morza i dynamice plaży, będę pisał przy okazji jednego z odcinków, ale warto wspomnieć, że Bałtyk stanowi w istocie, dużą zlewnię wód słodkich. Z niewielką ilością wlewek wód słonych, z morza Północnego. Woda jest tutaj słonawa, a nie słona. Średnie zasolenie to około 7,5‰. Takie zasolenie, decyduje w głównej mierze o składzie fauny i flory. A przede wszystkim – o tym co nas interesuje nas najbardziej – o stałej obecności ryb słodkowodnych, takich jak: leszcz, płoć, okoń i wielu innych. Właśnie gatunki słodkowodne – oprócz gatunków typowo morskich, takich jak: płastugi, dorsz, belona, turbot – stanowią nie lada atrakcję. Nie wspominając o rybach typowo dwuśrodowiskowych, takich jak: łosoś, troć, sieja czy węgorz. Nie dość powiedzieć, że wszystkie te ryby można złowić z plaży!

Odcinek nr 2 już wkrótce!

opr. Andrzej Jaw Esox