Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 4 – Styczeń’24

Wyposażenie plażowego twardziela – czyli o „wadze tematu”.

Kontynuując opis najbardziej przydatnych elementów plażowego wyposażenia, wybór, ocenę, czy też celowość zastosowania, pozostawiam Wam. Wszystko będzie zależeć od Waszych potrzeb i stopnia zaawansowania. Jednocześnie chciałbym jasno podkreślić, że aby zacząć przygodę z „plażingiem”, na początku wykorzystacie to, co macie w swoim słodkowodnym arsenale. Niemniej namawiam, żebyście spróbowali wyjść, poza etap całkowitego minimalizmu tak, aby łowienie było bardziej komfortowe i przyniosło więcej satysfakcji. A jak to zrobić? O tym dowiecie się z dzisiejszego odcinka, w którym przedstawię kilka gabarytowo większych, elementów plażowego ekwipunku.

Kategorie wagowe na plaży?

Często (żartobliwie) dzielę wędkarzy plażowych – tak jak sportowców niektórych dyscyplin – na kategorie wagowe. I to nie w kwestii masy ciała, ale wagi sprzętu, który zabierają na plażę. Mam nadzieję, że nikt się na mnie nie obrazi – wręcz przeciwnie, wywoła to uśmiech – bowiem każda z kategorii, ma swoje zalety oraz wady, a będzie to wyjściem do dyskusji o „wadze tematu”. Wspominam o tym, bowiem „waga sprzętu” nie decyduje o wyniku, ale w określonych “okolicznościach przyrody” ma znaczenie. Rozsądne i przemyślane wyposażenie, daję większą paletę możłiwości i alternatyw, co przy dynamicznym „plażingu”, jest niejednokrotnie kluczowe.

Wyróżniam więc, wakacyjną kategorię słomkową – kiedy na plażę ruszamy z kijem, kołowrotkiem i pudełkiem robaków. Waga musza, to dwa kije i dwa pudełka robaków. Może lecz nie musi, zdarzyć się podpórka. Kategoria kogucia, to dwa kije, dwa pudełka, pokrowiec na wędki i sztyce. W wadze półśredniej, zamiast sztyc, dochodzi stojak i siedzisko. W kategorii średniej pojawia się wózek, zaś w półciężkiej dochodzi skrzynia plażowa. Waga ciężka to już pełen wypas z namiotem plażowym. Oczywiście mamy do czynienia także z kombinacjami kategorii-😊 Zastanówcie się koniecznie, w której kategorii się teraz znajdujecie?

Z doświadczenia wiem, że w przypadku, gdy wpadniecie w szaleństwo “wyścigu zbrojeń”, trzeba później pracować nad ciągłym “odchudzaniem” naszego ekwipunku, pozostawiając tylko niezbędne rzeczy, dopasowane do naszych aktualnych potrzeb.

Pamiętajcie o tym, że często łowimy po zmroku, więc „ogarnięcie” całego wyposażenia przed i po łowieniu, jest tym bardziej skomplikowane. Wszystko musi być usystematyzowanie i mieć swoje miejsce. Nie idźcie w kierunku pakowania wszystkiego w dziesiątki toreb, torebek czy pudełeczek, bowiem jedno „pomieszczenie plażowe” całkowicie starczy.

Z mobilnym „pomieszczeniem” na plażę?

Najlepszym i najpraktyczniejszym wyjściem, a jednocześnie impulsem do ograniczenia ilości sprzętu oraz rozsądnego spakowania całej galanterii plażowej, jest dedykowana skrzynia plażowa. Uważam, że nie ma nic prostszego i funkcjonalnego. Dobra i pojemna skrzynia, jest wykonana z bardzo odpornego, lekkiego tworzywa. Chroni przed sypiącym piaskiem i wodą oraz wilgocią. Może służyć jako stolik, siedzisko, deska do oprawiania złowionych ryb, miara oraz miejsce do przygotowywania przynęt, czy zestawów. Pozwala na wrzucenie wszystkiego w jedno miejsce i usystematyzowanie całego plażowego bałaganu, przed i po łowieniu. Do skrzyni umocujecie osobne stoliczki, podstawkę pod ciężarki, a pod wiekiem umocujecie drabinkę, w którą wepniecie krążki piankowe z Waszymi zestawami. Brzmi zachęcająco?

Centrum dowodzenia na kołach

Mimo, że „poradnik surfmaniaka” jest dedykowany głównie do „plażowych szaraków”, to nie można nie wspomnieć o wózku plażowym, bez którego nie obejdzie się – prędzej czy później – wędkarz, który chce wyjść poza granice plażowego minimalizmu. Wózek, nie będzie Wam zapewne potrzebny, podczas wakacyjnego lub czysto stacjonarnego łowienia tzw. “na szybko”. Jest jednak niezastąpiony, kiedy trzeba spakować dużo sprzętu i kiedy chce się aktywnie łowić, przemieszcając się z miejsca na miejsce. W mojej ocenie, wózek przydaje się nawet wtedy, kiedy trzeba pokonać kilkaset metrów, z całym ekwipunkiem z samochodu na plażę. Zabieramy wtedy wszystko “na raz”, bez potrzeby ciągłego wracania po coś, o czymś zapomnieliśmy, lub nie daliśmy rady, zabrać za pierwszym razem.      

 Na dobrze zorganizowanym wózku, znajduje się wszystko to, co jest potrzebne do przygotowania stanowiska, bez potrzeby rozstawiania dodatkowych elementów – może poza triopodem lub sztycami na wędki. Choć dostępne są już wózki, które posiadają także wbudowane uchwyty na kije. Zachowujemy porządek i wszystko jest na swoim miejscu.  Pakowanie sprzętu po łowieniu, zajmuje tylko kilka, a nie kilkanaście minut.

Rodzaje wózków, to kolejny temat rzeka. Nie ukrywam, że najlepszym rozwiązaniem, są wózki na kołach typu balon. Zdecydowanie sprawdzają się na miękkim piasku, w przypadku którego, wózki na wąskich gumowych kołach, po prostu zapadają się, zwłaszcza w przypadku sporego obciązenia. Koła balonowe, dają zupełnie inne opory toczenia, a co najważniejze, można je już zakupić, za naprawdę rozsądne pieniądze i zamontować do naszego starego wózka.

Z kolei wybór samego wózka, to już kwestia zasobności Waszego portfela. Ceny wahają sie od kilkuset, do nawet kilku tysięcy złotych. Czy warto? Na to pytanie, musicie sobie odpowiedzieć sami.

Oprócz pełnej funcjonalności wózka, opcji umieszczenia na nim pudła plażowego, wmontownych podpórek, grzebieni na zestawy, stolika itp. itd., najważniejszą i często pomijaną kwestią, jest samo wyważenie środki ciężkości wózka. Wiem, że zapewne dla części z czytelników, kwestia ta może wydawać się niestotna i niezauważalna, ale wydaje sie kluczowa zwłaszcza wtedy, kiedy łowimy naprawde aktywnie przemieszczając sie z miejsca na miejsce. Wśród wielu “przerobionych” przeze mnie modeli wózków fabrycznych (bo samoróbki to inny temat), najlepiej w mojej ocenie sprawdza sie wózek marki WheelEzz, prezentowany na poniższych zdjęciach. Jest bardzo prosty w budowie, ale ma wyśmienicie położony środek ciężkości. Nie ma niestesty opcji dokupienia dodatkowego wyposażenia, takie jak grzebienie, uchwyty, ale wystarczy postawić na nim skrzynię, postawić namiot, a toczenie sprzętu po plaży, to istna przyjemność. Jeżeli troszeczkę pokombinujecie, do wózka można w zasadzie przymocować wszystko, wliczjąc w to grzebień czy stolik.

Plażowe podpórki

Są niezbędne do mocowania wędek w miękkim piasku lub kamieniach. Zastanawiacie się pewnie co będzie lepsze? Klasyczna podpórka, plażowe sztyce, stojak (tripod) a może zwykła, szara rura PCV? Wszystko będzie zależeć od typu podłoża, ale na początek wystarczą zwykłe podpórki. Zwłaszcza, gdy nie ma dużej fali i nie wieje, a plaża jest piaszczysta. W przypadku wzmagającego się wiatru i większej fali, znacznie lepiej sprawdzają się rozwiązania, które uniosą szczytówki wędek jak najwyżej, pionowo w górę. Dlaczego? Unikniemy w ten sposób, smagania żyłki przez fale przybojowe i zminimalizujemy ryzyko osiadania glonów na żyłce lub plecionce. Także łatwiej będzie zauważyć brania.

Plażowe wieszaki i stoliki

Na początku przygody z „plazingiem”, można się bez nich zapewne odejść. Niemniej, jeżeli będziecie gościć na plaży częściej, przekonacie się z pewnością, że czegoś Wam brakuje. Tym brakującym – a zarazem bardzo praktycznym i funkcjonalnym – ogniwem, będą wszelkiego rodzaju grzebienie na zestawy, stojaki plażowe, tripody z grzebieniami, tackami, stolikami. Umożliwiają zachowanie porządku w obrębie stanowiska, a co najważniejsze, pozwalają w spokoju (i nie na kolanach) przygotować zestawy, przynęty oraz dokonać niezbędnych korekt czy napraw zestawów. To będzie nasze plażowe centrum operacyjne. Najbardziej funkcjonalne rozwiązaniem to takie, aby wszystko było w jednym miejscu. Czyli grzebień i tacka\stolik. Najlepiej na jednym uchwycie. Jak jeszcze wszystko znajdzie się na wózku – osiągniemy ideał.

Niemniej w przypadku metody czystego minimalizmu, wybór zabawek, które chcemy zabrać na plażę, zależy oczywiscie tylko i wyłącznie od Waszych potrzeb..

Pojemniki na złowione ryby

Wszelakie pojemniki, będą uzupełnieniem pakietu wyposażenia i w zasadzie powinien posiadać je każdy, zarówno początkujący i zaawansowany wędkarz plażowy. Możecie do tego celu wykorzystać najtańsze plastikowe wiadra lub też specjalne dedykowane pojemniki, w których umieszczamy uśmiercone ryby po ich złowieniu.

Dobrym zwyczajem – praktykowanym przez wędkarzy plażowych na całym świecie – jest umieszczenie ryby – bez względu na to, czy jest wymiarowa czy też nie – bezpośrednio po złowieniu, w pojemniku wypełnionym świeżą wodą morską, który z kolei umieszczamy blisko brzegu. Podczas, gdy ryba znajduje się w wodzie, mamy czas na odłożenie wędki i sięgnięcie – jeżeli to potrzebne – po narzędzia do uwolnienia ryby. Tym samym oszczędzamy rybie cierpień i przebywania, czy też przeciągania na\po piasku, bez dostępu świeżej morskiej wody. W przypadku, gdy wymiarową rybę zamierzamy zabrać, niezwłocznie po złowieniu,  humanitarnie ją uśmiercamy.

~~Przyp z dnia 01.01.2024 roku – W związku z wejściem w życie nowego rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 29 grudnia 2023 roku w sprawie wymiarów i okresów ochronnych organizmów morskich poławianych przy wykonywaniu rybołówstwa rekreacyjnego w §8.1 czytamy co następuje: ” Złowione ryby, z wyjątkiem ryb z gatunków nierodzimych, przechowuje się żywe w znajdujących się w wodzie siatkach rozpiętych na obręczach albo uśmierca się je bezpośrednio po złowieniu.”

W ocenie zespołu PSS, §8.1 ~ powinien mieć tylko zastosowanie w przypadku, gdy przechowujemy żywe ryby w wodzie, które wcześniej czy później zamierzamy uśmiercić (albo przechowujemy w siatce do momentu uśmiercenia albo uśmiercamy od razu). Jaki bowiem miałby być cel przechowywania żywych ryb w siatkach na plaży? Samo przechowywanie ryb w siatkach w stanie żywym, w przypadku wędkarstwa plażowego, jest z jednej strony niehumanitarne, z drugiej pozbawione głębszej logiki. Może sprawdza się w przypadku akwenów słodkowodnych lub łowienia portowego, ale w przypadku silnego falowania morza, wiatru będzie właściwie niewykonalne, nawet przy zastosowaniu siatek z obręczami. Nie mówiąc o tym, że ryba która jest przechowywana w wodzie, w siatce, ma nikłe szanse na jakiekolwiek przeżycie – zwłaszcza w przypadku silniejszego falowania. Dodatkowo samo w sobie jest niebezpieczne np. w przypadku konieczności posadowienia siatek przez wędkarza na odpowiedniej głębokości, w niesprzyjających warunkach wodno-wietrznych, tak aby zapewnić rybom odpowidnią ilość pozbawionej piachu wody. Na koniec warto wspomnieć o tym, iż rozporządzenie stoi w świetle prawa poniżej ustawy o ochronie zwierząt, a owe przetrzymywanie ryb w siatce na brzegu (plaży), nie może być zakwalifikowane inaczej, niż działanie wyjatkowo niehumanitarne. Powiem więcej znęcanie się nad zwierzętami.

Zwyczajowo w wędkarstwie plażowym w cywilizowanym świecie – ryba po złowieniu – jeżeli warunki nie pozwalają na jej natychmiastowe uwolnienie z haczyka i wypuszczenie, powinna być niezwłocznie umieszczona w pojemniku ze świeżą morską wodą, do momentu jej uwolnienia. W Polsce przepisy rozporządzenia się do tego faktu nie odnoszą. Nie można też wychodzić z założenia, że jeżeli coś nie jest zabronione, to jest dozwolone, a samo rozporządzenie nie będzie w stanie odnieść się do wszystkich sytuacji, wiec wydaje się, że będą niezbędne dodatkowe wyjaśnienie od ustawodawcy.

W wędkarstwie plażowym, czysto sportowym, nie przechowujemy złowionych ryb w celu ich zabrania, bowiem z reguły stosujemy zasadę catch and release, gdzie po pomiarze ryby (która w najgorszym przypadku, jest przechowywana do czasu pomiaru w pojemniku z czystą wodą morską) wypuszczana jest ona w dobrej kondycji do wody. W sporcie wędkarskim plażowym, nie prowadzimy więc rywalizacji na martwej rybie, więc przepis ten w naszej ocenie, nie powinien mieć w wędkarstwie plażowym sportowym zastosowania.

Kończąc – wydaje się – że w przypadku wędkarstwa plażowego czysto sportowego, krótkie przetrzymanie ryby w wodzie w pojemniku ze świeżą morską wodą, jest o wiele bardziej humanitarne, niż “topienie” ryb w siatce w wodzie lub trzymanie na piachu w trakcie czynności odhaczania ryby (co w przypadku płastug może być długotrwałe), w których to przypadkach minimalizujemy szanse na ich przeżycie i powrót do wody w dobrej kondycji.

Niemniej w naszej ocenie, wydaje się konieczne skierowanie pytania do ustawodawcy, o dokładną interpretację tego przepisu, o czym wszystkich zainteresowanych z pewnością poinformujemy.

Z pewnością, nie jesteśmy zwolennikami stosowania jakichkolwiek siatek do przechowywania złowionych (tym bardziej żywych ryb) i w przypadku, gdy nie zamierzacie uśmiercić ryby po jej zlowieniu w celu jej zabrania, w przypadku wędkarstwa rekreacyjnego, zalecamy natychmiastowe wpuszczenie ryby do wody, tak aby w dobrej kondycji, ryba wróciła do wody.

Plażowy leniwiec

To dosyć popularna forma plażowego łowcy, który po zarzuceniu zestawów, „lokuje” swoje ciało, we wszelkiego rodzaju krzesłach, krzesełkach i innych mniej lub bardziej wygodnych fotelach. Plażowe siedziska, to – rzecz jasna – także element wyposażenia. Z reguły jest dosyć ciężki i mało poręczny. I z tego też powodu, jest przeze mnie praktykowany stosunkowo rzadko. W zasadzie, tylko w przypadku całonocnych zasiadek. Kiedy chcę usiąść, z reguły wykorzystuję do tego celu, skrzynię plażową z uprzeżą, ktora pełni także funkcję oparcia.

Zachęcam do lektury następnego odcinka, w którym omówimy drobny sprzęt plażowy, zaś w kolejnej odsłonie, omówię wędki oraz kołowrotki. Obiecuję, że kolejne części będą się ukazywać regularnie tak, żeby Was przygotować do nadchodzącego, nowego sezonu.

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 3 – Kwiecień’23

Wyposażenie plażowego surfmaniaka – czyli nie ma złej pogody, tylko nieodpowiedni ubiór

Wstęp                                                                          

W wędkarstwie plażowym wyposażenie, dopasowujemy każdorazowo do panujących lub spodziewanych warunków pogodowych,  pory roku oraz tego, co, kiedy i gdzie będziemy łowić. Logistyka przygotowania jest każdorazowo inna i od niej właśnie będzie zależeć sukces naszej wyprawy, a także pełne bezpieczeństwo. Logistyka zaczyna się od ubioru, a kończy na najdrobniejszych elementach wyposażenia. Pamiętajcie o tym, że błędy popełnione w trakcie planowania i przygotowania, zemszczą się na plaży.          

W dzisiejszym odcinku postaram się przybliżyć głównie taktykę przygotowań, od strony ubioru, a w kolejnych częściach, będę kontynuował opis plażowego wyposażenia, który przyda się Wam w każdych warunkach sezonu.

Dobre czy złe decyzje?

Chciałbym jasno podkreślić, że wybór oraz to, czy i jak daleko, chcecie się posunąć w „wyścigu zbrojeń”, zależy tylko i wyłącznie od Was. Co to znaczy więcej i czy więcej znaczy lepiej? Czy to, że nie będziecie dozbrojeni „po zęby” znaczy, że macie mniejsze szanse? Oczywiście że nie!  Moje doświadczenie wskazuje na to, że warto jednak wyjść, poza etap zupełnego minimalizmu sprzętowego. Myślę, że jak zwykle sprawdzi się metoda „złotego środka”.

Czy pogoń za sprzętem, nowinkami jest konieczna? Z jednej strony pewnie tak. Każdy z nas w pewnym momencie, pewnie dał się ponieść wodzom „fantazji zakupowej”.  Z drugiej, często się zastanawiam, do czego to sprzętowe szaleństwo prowadzi? No cóż pewnie nie mnie to oceniać, ale niemniej postaram się Wam przekazać esencję moich doświadczeń po to, żebyście uniknęli niepotrzebnych błędów i podjęli rozsądne decyzje.

Plażowe klimaty

Pamiętajcie, że na plaży zawsze wieje. Nawet jak dzień jest zupełnie bezwietrzny – a zdarza się tak tylko kilka razy do roku – to wcześniej czy później i tak zawieje. Zwłaszcza rankiem i pod wieczór. Parafrazując słowa „wieszczki”: „sorry taki mamy klimat”. Z wiatrem nie ma co walczyć, za to trzeba być zawsze przygotowanym i po prostu do niego przywyknąć. Wiatr kręci. Wiatr dmucha. Wiatr napędza fale. Wiatr sypie piaskiem po oczach.

Pogoda na plaży, jest wyjątkowo dynamiczna. Potrafi się zmienić kilka razy w ciągu dnia i nocy.  Czasami wchodzimy na plażę w upalne lato, a wychodzimy w strugach zimnego, jesiennego deszczu. Nie raz zdejmujemy z siebie większość ciuchów, bo jest gorąco, żeby za godzinę siedzieć pod namiotem w kombinezonie. Wraz ze zmianami wietrznymi, idą bezpośrednio zmiany temperatury i wilgotności powietrza. Tak więc nasz ubiór i zdolność szybkiej reakcji, są w przypadku „plażingu” niezwykle istotne. Jeżeli zareagujemy zbyt późno, szybko wychłodzimy organizm i stracimy przyjemność z łowienia.

Plażowa garderoba                                                                                                                                                                                 

Doświadczając każdorazowo, bardzo wymagających warunków, mam odczucie, że cała zabawa zaczyna się i kończy, na dostosowanym do warunków, ubiorze. Dlatego też, zaczynam cykl, właśnie od „rozbioru ubioru”. Pomimo, że większość zasad jest Wam zapewne znana, zwrócę uwagę na parę ważnych, plażowych kwestii.                                                                                                                                                                 

Aby łowić komfortowo i czerpać z tego przyjemność, trzeba mieć pod ręką, zestaw niezbędnych – ogólnie dostępnych i niedrogich – fatałaszków. W innym wypadku, będziemy walczyli z zimnem i wiatrem, a łowienie na dłuższą metę, stanie się koszmarem. W większości przypadków, będziecie w stanie wykorzystać rzeczy, który przywieziecie ze sobą ze śródlądzia. Na początek więc, nie będą potrzebne, większe nakłady finansowe. 

Moją złotą zasadą jest to, że bez względu na porę roku (poza upalnym latem), ubieram się zawsze na tzw. „cebulkę”, a pod ręką mam zawsze dwuczęściowy kombinezon. Oprócz takiej zalety, że chroni przed wodą i wilgocią, chroni przed czymś bardziej dotkliwym – uporczywym wiatrem, który może szybko wychłodzić, nawet najbardziej rozgrzanego surf-twardziela. Dobry kombinezon muszą cechować cztery parametry. Musi być lekki, oddychający i musi stanowić solidną ochronę membranową przed deszczem. Dodatkowo powinien być dwuczęściowy. Jest to o tyle istotne, że wielokrotnie można zdjąć górną część i zostać w spodniach, które stanowią świetną ochronę przed morską wodą i piachem. Podczas gdy górę pozostawiamy nieskrępowaną i uzupełniamy ją kurtką, tylko w razie potrzeby.  Namawiam Was, żeby w tym przypadku nie oszczędzać i poszukać coś naprawę profesjonalnego.

Kolejną zasadą ubierania na plażę jest to, żeby nie ubierać się za grubo. Lepiej założyć mniej i później dołożyć (na przykład cienki polar), niż od razu się spocić w trakcie „wtaszczania” całego sprzętu na plażę. W chłodniejszych porach roku, mam na sobie zawsze cienką i oddychającą bieliznę termiczną. Na dół zakładam wygodne, koniecznie lekkie, oddychające i ograniczające przenikanie wiatru spodnie. Na górę zakładam bluzę z kapturem, z popularnego teraz materiału, jakim jest softshell. To wszystko.

Do kompletu dochodzą ciepłe skarpety i buty lub kalosze. Osobiście z kaloszami mi nigdy nie po drodze. Dobry i lekki but na plaży to podstawa, jeżeli łowicie aktywnie. Buty najlepiej za kostkę, aby uchronić się przed wszechobecnym piaskiem. W sezonie letnim, gdy jest wyjątkowo ciepło, zakładam skarpety\lekkie buty neoprenowe z lekką podeszwą, lub wzorem Cejrowskiego, biegam po plaży boso.

Z reguły unikam wchodzenia do wody głębiej, niż do łydek. Z tego też względu, moje gumowce –  jeżeli ich w ogóle używam –  nie sięgają dalej niż do kolan.

Nie namawiam Was absolutnie do zakładania woderów lub spodniobutów na plażę tylko po to, żeby wchodzić do wody i dalej rzucać. Robi tak wiele osób i w mojej ocenie, jest to duży błąd. Po pierwsze ciągłe siedzenie – zwłaszcza w spodniobutach – to ryzyko zapocenia i tym samym wychłodzenia. Po drugie, rzuty wykonane z wody, nie są wcale dłuższe, od tych wykonywanych z plaży. Nie mówiąc o względach bezpieczeństwa. Jedynym warunkiem, tłumaczącym założenie „gumowego ubranka”, powinien być silny deszcz i konieczność brodzenia w wodzie, poprzez wlewające się na plażę fale. Wtedy, zamiast neoprenu, sprawdzają się zdecydowanie lepiej wodery w stylu angielskim (pod pachy).

Do kompletu, dochodzą oczywiście okulary (w tym przeciwsłoneczne), niezbędne przy słonecznej pogodzie i sypiącym po oczach piasku. Dobrze, zwłaszcza w przypadku silnego wiatru i sypiącego piasku, sprawdzają się wszelakie kominy, bandany i chusty. Dobrze chronią szyję, a w razie potrzeby, można je szybko zaciągnąć na twarz.

UWAGA!! W samochodzie, zawsze mam torbę z kompletem zapasowych ciuchów na przebranie. Już wielokrotnie się przydały nie tylko mnie, ale i towarzyszom wspólnych wypraw. Niezbędne zwłaszcza w przypadku silnego wychłodzenia, albo nieoczekiwanego przemoczenia lub przypadkowej kąpieli.

Plażowy wiatrołap

Najlepszym uzupełnieniem dobrego ubioru jest – i tu zapewne Was zadziwię – mój „osobisty przyjaciel”: namiot plażowy. Osobiście traktuję go, jako integralną część mojego ubioru i nie rozstaję się z nim w zasadzie nigdy. Jeżeli zamierzacie spędzać nad wodą sporo czasu, będzie nieodzowny.

Pozwala przetrwać na plaży w niesprzyjających warunkach, a jego główną zaletą jest ochrona przed wyziębiającym wiatrem i deszczem, a także przed palącym słońcem. Oczywiście zamiast namiotu, można zastosować inne „ochraniacze”, w tym plażowe parasole, parawany, które sprawdzą się przy łagodniejszej pogodzie. Jednak tracą one swoją funkcjonalność, gdy mamy do czynienia z naprawdę silnym wiatrem, a zwłaszcza deszczem.

Namiot musi być odpowiednio duży, żeby pomieścił sprzęt, wędkarza (czasem dwóch) i obowiązkowo posiadać także odpowiednią wysokość (co najmniej 1.5m), tak aby nie siedzieć ciągle „na czworakach”.

Plażowa waga ciężka

Przechodząc naturalnie do etapu dyskusji o sprzęcie, nie można nie wspomnieć, o „wadze tematu”.

Czy kiedykolwiek próbowaliście unieść coś ciężkiego i przejść się po bałtyckim piasku? Nieśliście ciężkie torby na plażę, krocząc za swoją żoną i dziećmi? Niosąc „tony” jedzenia, gazetek i książeczek, soczków, materaców, zabaweczek, dmuchanych żółwi, rekinów i tym podobnych? Jeżeli nie mieliście okazji, to musicie koniecznie spróbować. Jeżeli mieliście okazję, to na pewno zorientowaliście się, że dźwiganie czegokolwiek po miękkim piasku powoduje, że to co niesiecie, wydaje się kilka razy cięższe.                                                                                                   

Wspominam o tym, żebyście nigdy nie zapominali o złotej zasadzie, iż na plażę zabieramy tylko niezbędne rzeczy. Także w kwestii ubioru. Wiem, że nie jest to łatwe – zwłaszcza, gdy brak czegoś, z reguły się mści – ale trzeba zawsze znaleźć złoty środek. Zachęcam Was gorąco, do pracy nad odchudzaniem plażowego ekwipunku, żeby nie wpaść w szał zabierania na plażę wszystkiego, co się da. Nie tędy droga.

Ale o tym porozmawiany bardziej szczegółowo w następnym, czwartym odcinku, do którego lektury, serdecznie Was zapraszam.

opr. Andrzej Jaw Esox