Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 5 – Luty’24

Wyposażenie plażowego twardziela – lekka galanteria plażowa

Lekka galanteria, to przydane elementy plażowego wyposażenia, które nie zajmują dużo miejsca, a w większości przypadków są niezbędne. Jestem pewien, że większość z nich, znajduje się w Waszym słodkowodnym arsenale. Wykorzystacie je także z powodzeniem, na bałtyckiej plaży.

Kilka z omawianych w dzisiejszym odcinku elementów, jest dedykowanych głównie do wędkarstwa plażowego, ale nie będzie to dużym obciążeniem dla Waszej kieszeni, jeżeli zdecydujecie się na ich zakup.

Metalowe co nieco

Ostre nożyczki na plaży, to podstawa. I bynajmniej nie służą najczęściej do przecinania żyłek, plecionek, a głównie do przygotowywania przynęt oraz filetów. Nożyczki są o wiele wygodniejsze, bardziej poręczne w użyciu i zdecydowanie bezpieczniejsze od noża. Więc o ile noża, używam w zasadzie tylko do filetowania lub „oprawiania” złowionych ryb, o tyle nożyczki, są bezwzględnie koniecznie, do pełnej obróbki przynęty. Muszą być jednak zawsze ostre. Od kilku sezonów używam nożyczek firmy Mustad, które dostałem w prezencie od mojego kolegi i są po prostu niezawodne oraz ciągle ostre!

W swoim metalowym arsenale posiadam także oryginalny, chirurgiczny pean (a właściwie dwa – w dwóch różnych rozmiarach), które służą mi najczęściej, do odhaczania złowionych ryb.

W swoim pudełku, mam także szczypce oraz obcinaczki do paznokci. Szczypce z wąskim zakończeniem, mają wielorakie zastosowanie – mogą w niektórych przypadkach służyć do odhaczania wyjątkowo kąśliwie zaciętych ryb, a także stanowić typowy przyrząd służący do zaciskania, zaciągania węzłów, zestawów, śrucin itp. Obcinaczki do paznokci, zna chyba każdy wędkarz i nie trzeba przedstawiać ich wędkarskich zalet.

Igły

Uzupełnieniem galanterii metalowej, będą wszelkiego rodzaju igły, które są bardzo pomocne, podczas przygotowania przynęt, nawlekania robaków czy komponowania „przynętowych kanapek”. Na koniec całej operacji przygotowywania przynęty, nawlekamy wszystko na haczyk, właśnie przy użyciu igły, której jeden z końców – pusty w środku – pozwala na zaczepienie grota haczyka i przewleczenie całego „burgera”.

Wszystkie elementy metalowe, których używamy na plaży, powinny być wykonane z wysokogatunkowej stali. Po każdym wędkowaniu, wszystkie „metale” (zwłaszcza te słodkowodne), koniecznie wypłuczcie pod bieżącą wodą. Zapobiegniemy w ten sposób ich szybszemu zużyciu, stępieniu i korozji. Niemniej mimo konserwacji, często trudno się pozbyć wpływu „zęba czasu” i co jakiś czas nas sprzęt, będzie potrzebował wymiany.

Te elementy, które widzicie na powyższym zdjęciu, są już bardzo wysłużone, bo mają kilka lat, ale wciąż dobrze spełniają swoją rolę.

Portfel dobry na wszystko

To, że portfel jest dobry na wszytko – zwłaszcza pełny – wie chyba każdy. I chyba nie rzadziej niż w codziennych realiach, pełny i dobrze zaopatrzony portfel, przyda się zawsze na plaży.  I nie mowa tu o klasycznych portfelach, w których gromadzimy banknoty, ale o portfelach, w których przechowujemy plażowe zestawy.

Osobiście bardzo je lubię i wszystkim gorąco polecam. Zajmują mało miejsca, są lekkie, a przezroczyste torebki, w których umieszczamy zestawy w przejrzysty sposób, ukazują swoją zawartość.

Zamiast klasycznych porfeli używam zamiennie torebek strunowych, ktore spinam często metalowym klipsem biurowym, wrzucam do pudełka lub skrzyni plażowej. Torebki strunowe opisuję markerem.

Zaletą takiego rozwiązania jest to, że nie zajmują one wiele miejsca. Często zestawy w torebkach strunowych, można wrzucić prosto do kieszeni pokrowca na wędki, wrzucić parę cięzarków i jesteśmy gotowi do wyjścia na plażę!

Krążkowy zawrót głowy

Lekkie, wykonane z miękkiej pianki krążki na zestawy, są świetną alternatywą dla klasycznych portfeli. Zajmują więcej miejsca, ale w zamian, pozwalają na lepszą segregację, wizualizację oraz uporządkowanie zestawów.

Różne kolory krążków, pozwalają na komponowanie grup zestawów kolorystycznie, w odniesieniu do gatunku poławianej ryby lub typu i charakterystyki zestawu.

Najwygodniejszym miejscem do przechowywania krążków są specjalne pudełka, które kupujemy w komplecie wraz z krążkami lub umieszczamy je pod wiekiem pudeł plażowych w specjalnie do tego celu przymocowanych drabinkach, w które wsuwamy krążki. Zobaczcie sami na poniższe zdjęcia.

Dodatkowo krązki wyposażone są często w dedykowane naklejki, na których możemy dokładnie opisać wszelkie detale, które charakteryzują każdy z zestawów, nawinięty na krążek.

Niezastąpiona nić

Dobra elastyczna nić to coś, bez czego w wędkarstwie plażowym nie można się obejść i powinna się znaleźć bezsprzecznie, na wyposażeniu każdego wędkarza plażowego. Także tego mniej zaawansowanego.

Nici służą do odpowiedniego uformowania i przygotowania zestawu przynęt na haczykach. Z jednej strony osiągamy odpowiednią formę. Z drugiej strony zmniejszmy ryzyko zerwania przynęty z haczyków, podczas energicznego zarzutu. Nici, możemy zastosować zarówno do przynęt miękkich i żywych, ale też martwych czy mrożonych, takich jak: klasyczne robaki, dżdżownice, bałtyckie krewetki (garnele), bałtyckie tubisy, dobijaki czy szproty oraz filety z ryb czy owoców morza.

Pamiętajcie o tym, że w morzu woda jest w ciągłym ruchu, więc dobre przymocowanie i prezentacja przynęty jest podstawą sukcesu. Nici mają swoją grubość, a co za tym idzie elastyczność – więc każdorazowo musicie wybrać odpowiednią dla Was wersję. Zazwyczaj okreśła się je jako cienkie, średnie i grube.

Oświetlenie – czołówki

W związku z tym, że często łowimy po zmroku, dobra „czołówka” jest wyposażeniem, bez którego trudno się obejść. Także i głównie ze względów bezpieczeństwa. Ręce pozostają całkowicie wolne, a my dzięki dobrej koordynacji ruchów głową, możemy zarówno oświetlać przedpole jak i strefę, w której przygotowujemy zestawy, przynęty czy też operujemy wędkami.

Czołówka musi być odporna na przenikanie wody, wilgoci i mieć kilka stopni regulacji jasności światła, bowiem innego (mniejszego) natężenia światła używamy do przygotowywania przynęt, a innego (silniejszego) do oświetlania terenu.

Na wyposażeniu powinniśmy mieć zawsze zapasową czołówkę, zapasowe baterie lub akumulatorki. Osobiście zawsze zabieram ze sobą jedno i drugie. Polecam Wam właśnie takie rozwiązanie, bo bezpieczeństwa na plaży nigdy za wiele.

Plażowa chłodziarka

Powtarzam to zawsze jak przysłowiową mantrę, ale odpowiednia jakość przynęt, to w dużej mierze, sukces naszego połowu. Dlatego namawiam do przetrzymywania przynęt w odpowiednich warunkach i nie chowania ich „po kieszeniach”. Nawet jeżeli zabieramy ze sobą kilka pudełek robaków, czy też „mrożonki”, nie wystawiajmy ich na działanie zbyt wysokiej temperatury, słońca i wysuszającego wiatru.

Wystarczy, że zastosujemy najprostsze rozwiązanie i umieścimy je, w plastikowym zamykanym pudełku po lodach. Z jednym albo dwoma cienkimi wkładamy chłodzącymi. To już będzie duży sukces.

Dla bardziej zaawansowanych polecam tzw. cool-boxy, które omówimy przy okazji odcinka o przynętach. Jak wygląda klasyczny cool-box możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Co ważne, po włożeniu przynęt i wkładów chłodzących, można je szybko zamknąć zamkiem błyskawiczym lub zamknąć po prostu wieczko i w drogę!

Dobrze izolowany cool-box jest w stanie utrzymać temperaturę bliską zera przez kilka lub kilkanaście godzin (wszystko z zależności od temparatury zewnętrznej).

opr. Andrzej Jaw Esox

Plażowe abc – czyli poradnik SURFMANIAKA – ODCINEK 3 – Kwiecień’23

Wyposażenie plażowego surfmaniaka – czyli nie ma złej pogody, tylko nieodpowiedni ubiór

Wstęp                                                                          

W wędkarstwie plażowym wyposażenie, dopasowujemy każdorazowo do panujących lub spodziewanych warunków pogodowych,  pory roku oraz tego, co, kiedy i gdzie będziemy łowić. Logistyka przygotowania jest każdorazowo inna i od niej właśnie będzie zależeć sukces naszej wyprawy, a także pełne bezpieczeństwo. Logistyka zaczyna się od ubioru, a kończy na najdrobniejszych elementach wyposażenia. Pamiętajcie o tym, że błędy popełnione w trakcie planowania i przygotowania, zemszczą się na plaży.          

W dzisiejszym odcinku postaram się przybliżyć głównie taktykę przygotowań, od strony ubioru, a w kolejnych częściach, będę kontynuował opis plażowego wyposażenia, który przyda się Wam w każdych warunkach sezonu.

Dobre czy złe decyzje?

Chciałbym jasno podkreślić, że wybór oraz to, czy i jak daleko, chcecie się posunąć w „wyścigu zbrojeń”, zależy tylko i wyłącznie od Was. Co to znaczy więcej i czy więcej znaczy lepiej? Czy to, że nie będziecie dozbrojeni „po zęby” znaczy, że macie mniejsze szanse? Oczywiście że nie!  Moje doświadczenie wskazuje na to, że warto jednak wyjść, poza etap zupełnego minimalizmu sprzętowego. Myślę, że jak zwykle sprawdzi się metoda „złotego środka”.

Czy pogoń za sprzętem, nowinkami jest konieczna? Z jednej strony pewnie tak. Każdy z nas w pewnym momencie, pewnie dał się ponieść wodzom „fantazji zakupowej”.  Z drugiej, często się zastanawiam, do czego to sprzętowe szaleństwo prowadzi? No cóż pewnie nie mnie to oceniać, ale niemniej postaram się Wam przekazać esencję moich doświadczeń po to, żebyście uniknęli niepotrzebnych błędów i podjęli rozsądne decyzje.

Plażowe klimaty

Pamiętajcie, że na plaży zawsze wieje. Nawet jak dzień jest zupełnie bezwietrzny – a zdarza się tak tylko kilka razy do roku – to wcześniej czy później i tak zawieje. Zwłaszcza rankiem i pod wieczór. Parafrazując słowa „wieszczki”: „sorry taki mamy klimat”. Z wiatrem nie ma co walczyć, za to trzeba być zawsze przygotowanym i po prostu do niego przywyknąć. Wiatr kręci. Wiatr dmucha. Wiatr napędza fale. Wiatr sypie piaskiem po oczach.

Pogoda na plaży, jest wyjątkowo dynamiczna. Potrafi się zmienić kilka razy w ciągu dnia i nocy.  Czasami wchodzimy na plażę w upalne lato, a wychodzimy w strugach zimnego, jesiennego deszczu. Nie raz zdejmujemy z siebie większość ciuchów, bo jest gorąco, żeby za godzinę siedzieć pod namiotem w kombinezonie. Wraz ze zmianami wietrznymi, idą bezpośrednio zmiany temperatury i wilgotności powietrza. Tak więc nasz ubiór i zdolność szybkiej reakcji, są w przypadku „plażingu” niezwykle istotne. Jeżeli zareagujemy zbyt późno, szybko wychłodzimy organizm i stracimy przyjemność z łowienia.

Plażowa garderoba                                                                                                                                                                                 

Doświadczając każdorazowo, bardzo wymagających warunków, mam odczucie, że cała zabawa zaczyna się i kończy, na dostosowanym do warunków, ubiorze. Dlatego też, zaczynam cykl, właśnie od „rozbioru ubioru”. Pomimo, że większość zasad jest Wam zapewne znana, zwrócę uwagę na parę ważnych, plażowych kwestii.                                                                                                                                                                 

Aby łowić komfortowo i czerpać z tego przyjemność, trzeba mieć pod ręką, zestaw niezbędnych – ogólnie dostępnych i niedrogich – fatałaszków. W innym wypadku, będziemy walczyli z zimnem i wiatrem, a łowienie na dłuższą metę, stanie się koszmarem. W większości przypadków, będziecie w stanie wykorzystać rzeczy, który przywieziecie ze sobą ze śródlądzia. Na początek więc, nie będą potrzebne, większe nakłady finansowe. 

Moją złotą zasadą jest to, że bez względu na porę roku (poza upalnym latem), ubieram się zawsze na tzw. „cebulkę”, a pod ręką mam zawsze dwuczęściowy kombinezon. Oprócz takiej zalety, że chroni przed wodą i wilgocią, chroni przed czymś bardziej dotkliwym – uporczywym wiatrem, który może szybko wychłodzić, nawet najbardziej rozgrzanego surf-twardziela. Dobry kombinezon muszą cechować cztery parametry. Musi być lekki, oddychający i musi stanowić solidną ochronę membranową przed deszczem. Dodatkowo powinien być dwuczęściowy. Jest to o tyle istotne, że wielokrotnie można zdjąć górną część i zostać w spodniach, które stanowią świetną ochronę przed morską wodą i piachem. Podczas gdy górę pozostawiamy nieskrępowaną i uzupełniamy ją kurtką, tylko w razie potrzeby.  Namawiam Was, żeby w tym przypadku nie oszczędzać i poszukać coś naprawę profesjonalnego.

Kolejną zasadą ubierania na plażę jest to, żeby nie ubierać się za grubo. Lepiej założyć mniej i później dołożyć (na przykład cienki polar), niż od razu się spocić w trakcie „wtaszczania” całego sprzętu na plażę. W chłodniejszych porach roku, mam na sobie zawsze cienką i oddychającą bieliznę termiczną. Na dół zakładam wygodne, koniecznie lekkie, oddychające i ograniczające przenikanie wiatru spodnie. Na górę zakładam bluzę z kapturem, z popularnego teraz materiału, jakim jest softshell. To wszystko.

Do kompletu dochodzą ciepłe skarpety i buty lub kalosze. Osobiście z kaloszami mi nigdy nie po drodze. Dobry i lekki but na plaży to podstawa, jeżeli łowicie aktywnie. Buty najlepiej za kostkę, aby uchronić się przed wszechobecnym piaskiem. W sezonie letnim, gdy jest wyjątkowo ciepło, zakładam skarpety\lekkie buty neoprenowe z lekką podeszwą, lub wzorem Cejrowskiego, biegam po plaży boso.

Z reguły unikam wchodzenia do wody głębiej, niż do łydek. Z tego też względu, moje gumowce –  jeżeli ich w ogóle używam –  nie sięgają dalej niż do kolan.

Nie namawiam Was absolutnie do zakładania woderów lub spodniobutów na plażę tylko po to, żeby wchodzić do wody i dalej rzucać. Robi tak wiele osób i w mojej ocenie, jest to duży błąd. Po pierwsze ciągłe siedzenie – zwłaszcza w spodniobutach – to ryzyko zapocenia i tym samym wychłodzenia. Po drugie, rzuty wykonane z wody, nie są wcale dłuższe, od tych wykonywanych z plaży. Nie mówiąc o względach bezpieczeństwa. Jedynym warunkiem, tłumaczącym założenie „gumowego ubranka”, powinien być silny deszcz i konieczność brodzenia w wodzie, poprzez wlewające się na plażę fale. Wtedy, zamiast neoprenu, sprawdzają się zdecydowanie lepiej wodery w stylu angielskim (pod pachy).

Do kompletu, dochodzą oczywiście okulary (w tym przeciwsłoneczne), niezbędne przy słonecznej pogodzie i sypiącym po oczach piasku. Dobrze, zwłaszcza w przypadku silnego wiatru i sypiącego piasku, sprawdzają się wszelakie kominy, bandany i chusty. Dobrze chronią szyję, a w razie potrzeby, można je szybko zaciągnąć na twarz.

UWAGA!! W samochodzie, zawsze mam torbę z kompletem zapasowych ciuchów na przebranie. Już wielokrotnie się przydały nie tylko mnie, ale i towarzyszom wspólnych wypraw. Niezbędne zwłaszcza w przypadku silnego wychłodzenia, albo nieoczekiwanego przemoczenia lub przypadkowej kąpieli.

Plażowy wiatrołap

Najlepszym uzupełnieniem dobrego ubioru jest – i tu zapewne Was zadziwię – mój „osobisty przyjaciel”: namiot plażowy. Osobiście traktuję go, jako integralną część mojego ubioru i nie rozstaję się z nim w zasadzie nigdy. Jeżeli zamierzacie spędzać nad wodą sporo czasu, będzie nieodzowny.

Pozwala przetrwać na plaży w niesprzyjających warunkach, a jego główną zaletą jest ochrona przed wyziębiającym wiatrem i deszczem, a także przed palącym słońcem. Oczywiście zamiast namiotu, można zastosować inne „ochraniacze”, w tym plażowe parasole, parawany, które sprawdzą się przy łagodniejszej pogodzie. Jednak tracą one swoją funkcjonalność, gdy mamy do czynienia z naprawdę silnym wiatrem, a zwłaszcza deszczem.

Namiot musi być odpowiednio duży, żeby pomieścił sprzęt, wędkarza (czasem dwóch) i obowiązkowo posiadać także odpowiednią wysokość (co najmniej 1.5m), tak aby nie siedzieć ciągle „na czworakach”.

Plażowa waga ciężka

Przechodząc naturalnie do etapu dyskusji o sprzęcie, nie można nie wspomnieć, o „wadze tematu”.

Czy kiedykolwiek próbowaliście unieść coś ciężkiego i przejść się po bałtyckim piasku? Nieśliście ciężkie torby na plażę, krocząc za swoją żoną i dziećmi? Niosąc „tony” jedzenia, gazetek i książeczek, soczków, materaców, zabaweczek, dmuchanych żółwi, rekinów i tym podobnych? Jeżeli nie mieliście okazji, to musicie koniecznie spróbować. Jeżeli mieliście okazję, to na pewno zorientowaliście się, że dźwiganie czegokolwiek po miękkim piasku powoduje, że to co niesiecie, wydaje się kilka razy cięższe.                                                                                                   

Wspominam o tym, żebyście nigdy nie zapominali o złotej zasadzie, iż na plażę zabieramy tylko niezbędne rzeczy. Także w kwestii ubioru. Wiem, że nie jest to łatwe – zwłaszcza, gdy brak czegoś, z reguły się mści – ale trzeba zawsze znaleźć złoty środek. Zachęcam Was gorąco, do pracy nad odchudzaniem plażowego ekwipunku, żeby nie wpaść w szał zabierania na plażę wszystkiego, co się da. Nie tędy droga.

Ale o tym porozmawiany bardziej szczegółowo w następnym, czwartym odcinku, do którego lektury, serdecznie Was zapraszam.

opr. Andrzej Jaw Esox