Łowimy z Polską Szkołą Surfcastingu – Wiadomosci Wędkarskie część druga

W numerze pażdziernikowym poznacie tajniki łowienia mnorkich leszczy czyli „bałtyckiego złota”. Zapraszamy do lektury.

Dodatkowych materiałów, filmów, ciekawostek, szukajcie na naszych mediach społecznościowych i kanale YT klikając poniższe ikony.

Bałtyckie, wrześniowe złoto

Na sam koniec swojego urlopu postanawiam sprawdzić co dzieje się na mojej przydomowej plaży.

Tego dnia już od samego rana miałem ‘wczutkę’, wszystko składało się w spójną całość – przyszło ochłodzenie, niebo było w pełni zachmurzone i powoli wzmagał się północny wiatr, a razem z nim falowanie. Leszcze to lubią. Mam wrażenie, że wyczekiwały tej zmiany pogody tak samo mocno, jak ja.

Na bałtyckiej plaży nie było mnie prawie dwa miesiące, co miało związek z trwającym sezonem wakacyjnym. Po prostu łowienie w tłumie nie sprawia mi przyjemności, dlatego dałem sobie odpocząć i spokojnie wyczekiwałem schyłku lata.

Nad wodą pojawiam się około godziny 17, nie spieszyłem się. Wiedziałem, że jeżeli ma się coś wydarzyć, to godzina nie będzie miała znaczenia.

Miejsce losowe, blisko zejścia, trudne technicznie. Przy samym brzegu jest duże wypłycenie sięgające kilkanaście metrów w głąb morza, po którym przewalają się fale przyboju.

Od jakiegoś czasu staram się wychodzić ze swojej strefy komfortu na prywatnych wypadach i łowić w niewygodnych miejscach. Procentuje to później w trakcie połowów, zwłaszcza na zawodach, gdzie liczy się zlądowanie każdej zaciętej ryby.Po rozłożeniu wędek szybko typuje miejsce do położenia zestawów.

Rewa jest blisko, nie dalej niż 80 metrów od brzegu.

Pomiędzy nią a brzegiem jest kocioł, za nią spokojne morze. Zestawy kładę w pianie na wewnętrznym stoku rewy. Wiem, że leszcze lubią takie miejsca.

Po kilku minutach przerzucam zestawy, żeby nie spalić dnia rybą z pierwszego rzutu.

Na branie nie musiałem długo czekać, chwilę po przerzuceniu zestawów na plaży ląduje pierwszego leszcza. Po jego wyglądzie i kondycji wiem, że ryby pomału zaczynają już czuć zbliżającą się jesień.

Od tego momentu zaczyna się prawdziwa zabawa, notuję branie za braniem. Łącznie wyciągam 13 leszczy i 3 spinam na wypłyceniu pod nogami.

Największy leszcz tego dnia ma ponad 65 cm. Oprócz tego mam kilka pustych brań, głównie w trakcie holi ryb na drugim kiju.

Pomimo przeczucia, że coś się zadzieje, nie sądziłem, że będzie aż tak dobrze. Po 3 godzinach kończę, ryby wraz z szarówką znikają, za to wraz z rosnącą cały czas falą pojawia się duża ilość zielska.

Myślę, że Bałtyk po przerwie przywitał mnie w najlepszy, możliwy sposób. Spełniony i wyłowiony wracam do domu.

opracował. Michał Abramczuk

Dodatkowych materiałów, filmów, ciekawostek, szukajcie na naszych mediach społecznościowych i kanale YT klikając poniższe ikony.